środa, 16 kwietnia 2008

Mania zmniejszania

W zeszły weekend BiH odwiedził Richard Holbrooke. Jeden z twórców porozumienia z Dayton spotkał się z czołowymi postaciami bośniackiej sceny politycznej. W Banja Luce rozmawiał z Miloradem Dodikiem, który tradycyjnie przy każdej sprzyjającej okazji (tj. przed, w trakcie i po wyborach, a ostatnio po ogłoszeniu niepodległości Kosowa) grozi rozpisaniem referendum w sprawie odłączenia Republiki Serbskiej od BiH.
Podczas rozmowy z Holbrookiem spuścił nieco z tonu zapowiadając m.in., że RS akceptuje zapisy układu z Dayton, popiera europejską drogę BiH, ale zdecydowanie żąda określenia jasnej pozycji RS w obrębie BiH. Dodik zapowiedział, że istnienie RS - negowane w kraju poczynając od przeciętnego Sarajliji po przedstawicieli elit politycznych - nie podlega dyskusji.
Republika Serbska to twór ustanowiony i uznany przez architektów układu daytońskiego. Dodik dowodzi więc, że jego żądania dotyczą jedynie akceptacji i przestrzegania przez Parlament BiH założeń tegoż porozumienia.
Wysoki Przedstawiciel Miroslav Lajčak wielokrotnie powtarzał, że nie dopuści do likwidacji serbskiego bh "entitetu".
Także R. Holbrooke stanowczo zapewnia o nienaruszalności obecnego stanu rzeczy, stwierdzając m.in., że nie ma mowy o likwidacji istniejących "entitetów", o odłączeniu któregoś z nich lub powstaniu nowego". Amerykański gość przyznał, że pokój daytoński nie jest doskonały, a niektóre jego założenia w ogóle nie weszły w życie. Odniósł się też do kontrowersji dotyczących nazwy Republiki Serbskiej, wspomniał że nazwa powstała na dwa miesiące przed rozmowami w Dayton i zyskała akceptację samego Aliji Izetbegovicia.
Nawiasem mówiąc, gdyby nie było RS, pewnie choćby z punktu widzenia niektórych bh polityków, należałoby ją wymyśleć. Bez paniki, wojny raczej nie będzie. Panowie Dodik i Silajdžić są sobie bardzo potrzebni.
A od czasu do czasu na bh forach można przeczytać uwagi typu: "Niech się wreszcie odłączą i w końcu będzie święty spokój".
Oj, nie będzie. Mamy tu bowiem kolejnych niezadowolonych. Walka Chorwatów o własny "entitet" jest równie długa, jak historia rozpisywania sławnego referendum w RS.
(Przy okazji - ew. powstanie "trzeciego entitetu" było szeroko komentowane przez niezawodnych jak zawsze internautów; niektórzy z nich mieli autorskie pomysły na nowy bh twór, jeden z forumowiczów zaproponowal utworzenie "entitetu zwierzątek domowych":)
Wracając do rzeczy - Chorwaci w BiH twierdzą, że brak własnego "entitetu" jest zagrożeniem dla ich tożsamości, także językowej (?!). Czują się przytłoczeni i w ważnych sprawach przegłosowywani przez federacyjną większość muzułmańską.
Holbrooke stanowczo odmówił racji bytu kolejnego entitetu. Powołał się na spotkanie z Željko Komšiciem (choć wybranym boszniackimi głosami, to bądź co bądź chorwackim członkiem Prezydium BiH), z którym jak stwierdził odbył "bardzo dobrą rozmowę". Przypomniał też, że "Franjo Tudjman w Dayton dostał wszystko, czego żądał". Nie zgadza się z tym przewodniczący HDZ BiH Božo Rajić, który uznał wypowiedzi Holbrooka za nie wiążące wypowiedzi prywatnej osoby, zapowiadając równocześnie, że "nic nie jest tak święte, by nie można było tego zmienić".
Tymczasem tzw. wspólnocie międzynarodowej bardzo zależy na utrzymaniu status quo. Niejako "samoistnym" rozwiązaniem bośniackich problemów ma być przyjęcie BiH do UE. Stąd naciski Zachodu (m.in. OHR-u) na bh polityków, by jak najszybciej wprowadzali niezbędne reformy. Ich jakość (jak w przypadku choćby niedawnej reformy policji), jakkolwiek by to cynicznie nie brzmiało, zachodnich polityków nie obchodzi. Najważniejsze, by ruszyć z martwego punktu i by ten pociąg wreszcie pchnąć.
Byłoby miło, gdyby go jeszcze pomóc skierować na dobre tory.
*
(źródło: rtvfbih.ba, slobodna-bosna.ba, kliker.info, Jad i Zabava, slobodnadalmacija.hr )

Brak komentarzy: