środa, 29 kwietnia 2009

BiH bez min?

Jak donosi sarajevo.x-com rozpoczął się kolejny sezon oczyszczania trytorium BiH z min i niewypałów - tzw. NUS-ów (neeksplodirana ubojna sredstva).

Dyrektor urzędu "Centar za uklanjanje mina" (czyli urzędu d\s likwidacji min) Duszan Gavran twierdzi, że do 2019r. nie będą one zagrażać bezpieczeństwu mieszkańców Bośni. (To oczywiście wersja baaardzo optymistyczna...).

Obecnie miny i inne niewypały pokrywają 1683,44 kmkw państwa, czyli 3,29% powierzchni BiH. Około 220 tys. min jest potencjalnym zagrożeniem dla 990tys. ludzi.

Szybkość z jaką miny znikają z (lub raczej spod) bośniackiej ziemi jest wprost proporcjonalna do... środków finansowych przeznaczanych na ten cel, a tych, jak się łatwo domyślić, zawsze jest za mało. (Jak twierdzi znajomy saper, zależy także od ukszałtowania powierzchni, oraz...braku chętnych do niebezpiecznej pracy za "psie pieniądze"; jak wiadomo - saper myli się tylko raz).

Rocznie na poszukiwanie i likwidację min przeznacza się ok.80mln KM; w tym roku zebrano już 56mln KM, większość tej sumy to donacje, przede wszystkim z USA, Niemiec, Austrii i Norwegii, które to kraje rocznie przekazują łącznie ok. 2mln Euro.


Jak twierdzi dyr. Gavran najbardziej zagrożone są osoby, które mimo ostrzeżeń świadomie pojawiają się w niebezpiecznych miejscach. Najwięcej wypadków zdarza się w lasach.

Od 1996r. od min ucierpiało 1668 osób, w tym 487 śmiertelnie.

W 90% miny i inne niewypały to "wyrób własny", często zdarzają się "miny niespodziankki" autorstwa lokalnych mieszkańców, bardzo niebezpieczne ze względu na swoją specyfikę.

Najgroźniejsze jednak pozostają miny przeciwpiechotne (PROM 1) "made in BiH"; są zrobione z żelaza, zawierają ok. 450 gram ładunku wybuchowego, a w chwili aktywacji "wychodzą" z ziemi na 70cm; siła rażenia - 50-100m; szanse na przeżycie dla śmialka "aktywującego" niewypał - 5%.

W ciągu ostatnich 10 lat od tego rodzaju min zginęło 40 saperów, a 54 zostało rannych.

*


*

W BiH obecnie w 29 organizacjach zajmujących się oczyszczaniem pól minowych akredytowanych jest 2859 saperów. Za swoją pracę otrzymują...400KM miesięcznie.

Do dziś znaleziono i zniszczono ne terytorium BiH 56.360 min (9 min na 1 ha), oraz 43.036 NUS-ów. Nadal najbardziej zagrożony jest korytarz na linii Brcko-Sava-Tuzla.

Sarajevo już właściwie ma problem za sobą - do końca tego roku całkiem bezpieczny będzie cały Trebević.


Dyr. Gavran przypomina takze o zagrżeniu jakie powoduje nielegalna broń będąca nadal w posiadaniu znacznej liczby mieszkańców BiH. Jego zdaniem wprowadzenie amnestii dla osób dobrowolnie oddających broń przyczyniłoby się do zmniejszenia cierpień wielu osób. Już od lat bezskutecznie żąda skonstruowania odpowiednich przepisów, które zachęcałyby obywateli do zdawania nielegalnej broni, bo ta najczęściej ląduje w kontenerach na śmieci, rzekach i lasach powodując dodatkowe zagrożenie.

Ale, czemu się dziwić, skoro przykład idzie z góry. Kilka dni temu zatrzymano bośniackiego bohatera (choć tylko dla Muzułmanów) ostatniej wojny - Nasera Oricia, ni mniej ni więcej za posiadanie nielegalnego arsenału.

**

O skutkach granatów i innych pocisków, które spadły na Sarajevo podczas wojny przypominają tzw. "sarajewskie róże" - swojego rodzaju pomnik cywilnych ofiar miasta.

W ostatnich dniach organizacja pozarządowa "Akcija gradjana" przywróciła na chodnikach stolicy 13 zagrożonych zniknięciem "róż" - czyli dziur po granatach wypełnionych czerwoną farbą, symbolizujących przelaną krew ofiar.

*
Sarajewska "róża" w pobliżu Katedry








czwartek, 23 kwietnia 2009

"Budujemy nowy most, jeszcze jeden nowy most..." Tudzież piramidę:)


Wbrew poczynaniom czołowych "dekonstruktorów" BiH narody próbują żyć w miarę normalnie, a i kulturalnie przy okazji.
W Mostarze dziś dobiega końca festiwal "Budujemy mosty, nie mury" ("Gradimo mostove, a ne zidove"). Od 18-go kwietnia do dziś w stolicy Hercegoviny spotkali się młodzi ludzie ze wszystkich byłych republik jugosłowiańskich, oraz z Kosowa, Norwegii i USA. W ramach festiwalu miały miejsca m.in. szkolenia o prawach człowieka i globalnym porozumieniu, wystawy młodych fotografików, malarzy, akcje uliczne, koncerty.
Organizatorami zacnego przedsięwzięcia były m.in. oddziały Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka BiH, Serbii, Czarnogóry, Macedonii i Norwegii.
Jak wiadomo mostów ci w Mostarze dostatek, ale nigdy dość! Zwłaszcza takich, które zamiast dzielić - łączą...
*



...i po tej jakże głębokiej refleksji:) i epokowym odkryciu przejdźmy do odkryć archeologicznych, które od lat paru przysparzają BiH autetycznego rozgłosu.
Mowa ni mniej ni więcej tylko o "piramidach słońca" w Visoko pod Sarajewem, bo oto rozpoczął się kolejny (czwarty) sezon prac wspieranych dzielnie przez władze, w tym przewodniczącego gminy Visoko, który wydzielił z budżetu gminy 150tys.KM na budowę infrastruktury turystycznej w powstającym Parku Archeologicznym - Bośniacka Piramida Słońca.
Założyciel fundacji o tej samej nazwie i główny odkrywca piramid Semir Osmanagić na konferencji prasowej zaprezentował rezultaty analizy próbek ze stalaktytów i stalagmitów pochodzących z komleksu podziemnych tuneli pod Visoko.
Uwaga - wątek polski! Analiza została przeprowadzona w Instytucie Śląskim w Katowicach, którego specjaliści określili wiek próbek na 5.000 lat!
(Nawiasem mówiąc, gdyby Osmanagić dokopał się do Katedry Wawelskiej i grobu Jadwigi - po matce Kotromanić - to by dopiero był wątek polski:)
"W ten sposób określono minimalny wiek tuneli i wyeliminowano twierdzenia niektórych naukowców, że pochodzą one z czasów średniowiecza. To, co znajduje się pod bośniackimi piramidami, przewyższa wiekiem wszystkie znaleziska na terenie BiH" - twierdził na konferencji zadowolony Osmanagić. Przedstawił też rezultaty badań kamiennych bloków, które "są blokami betonowymi wysokiej jakości", cokolwiek to nie znaczy... :)
Prócz tego odbyła się konferencja naukowa, zawody w łowieniu ryb, farting, zjazd motocyklistów, koncerty gwiazd pop i ...rewia mody:)
*
Jak jest naprawdę, tego i sam Allach nie wie...:); dwa lata temu Sarajewo odwiedzili eksperci z Kairu - "Coś w tym jest" - ponoć stwierdzili filozoficznie:).
Sam upór Osmanagicia jest godny podziwiu. Nie zrażają go kolejne afery związane z odkryciem i jego osobą, ani "piramidalne" złośliwości rodaków (próbka poniżej):
a zdjęcia można znaleźć tutaj:
*
*Co to jest - wielkie, a tego nie widać? - Piramida w Visoko.
* Dlaczego bośniackie piramidy są starsze od tych w Egipcie? - Bo kiedy w Bośni budowali piramidy, w Egipcie czekali na zezwolenie na budowę.
*Najpopularniejsze imie męskie w Visoko? - Piramidin.
*Kim byli Egipcjanie? - Uchodźcami z Visoko.
*Dlaczego Osmanagić nie zdradza co się znajduje w piramidach? - Bo wszystkie napisy są cyrylicą.
*Jak Bośniacy nauczyli się budować piramidy? - Pracowali w Egipcie na "bauszteli".
* Nowa bośniacka solmizacja? - DO-RE-PI-RA-MI-DA-SOL-LA-SI-DO.
*Wychodzą dwie mumie z piramidy w Visoko... rozgladają się dokoła i jedna pyta drugą: A orientujesz się może, czy czas tutaj poszedł do przodu czy się cofnął?
* Przed wieloma laty żyło sobie dwóch braci - Ramiz i Ramzes. Ramiz został w Visoko a Ramzes wyruszył do Egiptu.
*Jeśli się okaże, że piramida nie istnieje, zbudujemy jeszcze jedną - jeszcze starszą.
*
To oczywiście Mostar i Nowy\Stary Most

niedziela, 19 kwietnia 2009

Święta, święta i...święta


...zanim więc dowiemy się w jaki sposób "gorące głowy" BiH zechcą kraj podzielić poświętujmy jeszcze chwilę i podzielmy, choćby wirtualnie wielkanocnym jajkiem.
Dziś Wielkanoc obchodzą wyznawcy prawosławia (i grekokatolicy), w tym rzecz jasna - Serbowie.
W poniższej notce skupimy się przede wszystkim na tym co różne dla obrządku wschodniego (serbskiego) w stosunku do zachodniego (często zwanego "naszym"). Czyli na tych różnicach, za które Bośnię kochamy:)
*
Podobnie jak "u nas" święta wielkanocne rozpoczyna okres Wielkiego Postu. W pierwszą sobotę tego tygodnia prawosławni wspominają św. Teodora Tirona, a w serbskich domach przygotowuje się "żito" - takie samo jak na "krsną slavę" (czyli święto patrona rodziny); ma to upamiętniać wydarzenia z pierwszych wieków chrześcijaństwa i prześladowań chrześcijan, a konkretnie czasy cesarza Apostaty (362r), który rozkazał dnia pewnego wszystkie produkty sprzedawane na targach skropić krwią zwierząt ofiarnych, tak by w ten sposób "sprofanowani" chrześcijanie nie mogli przyjąć Komunii. Sprytni chrześcijanie jednak, na polecenie Teodora, nie kupowali "nieczystej" żywności, a w domach spożywali gotowane ziarna pszenicy, wymieszane z miodem (czyli przygotowywali takie "starożytne" "żito":)
***
Kolejnym ważnym dniem tego okresu jest tzw. Vrbica (serb. gałązka wierzbowa) (lub Lazareva subota) - szósta sobota Wielkiego Postu, tuż przed Niedzielą Palmową, poświęcona pamięci wskrzeszonego Łazarza; przypomina też wjazd Chrystusa do Jerozolimy, w której powitały go radosne dzieci - dlatego w tradycji prawosłwnej jest to święto przede wszystkim dzieci. Wszystkie przychodzą (lub są przynoszone) do kościoła odświętnie ubrane (stąd w języku serbkim powiedzenie "ubrac się, wystroić się jak na Vrbicę":) i z przewieszonymi na szyi małymi dzwoneczkami.
Ważnym elementem tego dnia są gałązki wierzbowe, które poświęcone w cerkwi, nosi się w procesji trzykrotnie obchodzącej kościół dookoła. Gałązki wierzby stawia się potem w domu przed ikonami.
***
W okresie Wielkiego Tygodnia bardzo ważne są Wielki Czwartek (w serbskiej cerkwi dzień wspomnienia św. Wasyla Wielkiego, podczas wieczornego nabożeństwa wierni kleczą), oraz Wielki Piątek, kiedy w cerkwi po południu uroczyście wystawiana do ucałowania jest tzw. "Plasztanica" - płótno z przedstawieniem złożenia Chrystusa do grobu. "Plasztanicę" kładzie się przed ołtarzem na zdobnym stole (symbolicznym grobie Chrystusa).
W niektórych regionach Serbii istnieje obyczaj przechodzenia pod tym stołem, w trakcie której to czynności należy modląc się pomyśleć jedno życzenie. (Nie trzeba chyba nadmieniać, że spełnia się natychmiast? A po odejściu od stołu reklamacji nie uwzględnia się:)
W czasie Wielkiego Tygodnia obowiązuje ścisły post, a w Wlk.Piątek zaleca się, by nie jeść także ryb i oliwy, aż do wystawienia "Plasztanicy".
Tego dnia, podobnie jak rzymscy katolicy, prawosławni zdobią wielkanocne jaja.
Symbolika tego obyczaju pochodzi z czasu, gdy św. Maria Magdalena (ta, która była świadkiem śmierci Chrystusa) udała się w podróż do Rzymu głosić Dobrą Nowinę, spotkała się tam z cesarzem Tyberiszem, którego na znak szacunku (ciekawe za co:) obdarowała czerwonym jajkiem i pozdrowiła słowami "Hristos Varkrse!" (czyli "Chrystus zmartwychwstał!"). Czerwony kolor symbolizuje niewinną krew Chrustusa przelaną na Golgocie, ale też samo zmartwychwstanie.
Malowanie jaj powinno być w Wielki Piątek jedyną wykonywaną w domu pracą. Jajka najpierw gotuje się w wodzie z niewielką ilością święconej wody (poświęconej w Wielkim Tygodniu).
Pierwsze ozdobione jajko zostawia się aż do kolejnej Wielkanocy i nazywa "czuvarkuća" czyli "strażnik domu". Ozdoby na jajku uzyskuje się m.in. (podobnie jak w Polsce) woskiem i dopiero potem maluje. Zwykle pisze się na jajku litery X.V. i V.V. - czyli w skrócie Hristos Vaskrse i Vaistinu Vaskrse.
Istniej obyczaj obdarowywania się jajkami - symbolem życia i radości, przyjemności brania i dawania.
W Wielką Sobotę nie inaczej jak "u nas" w cerkwi święci się pokarmy, w tym pisanki.
***
Niedzielę rozpoczyna bicie w dzwony wszystkich cerkwii, msza i pozdrowienia "Hristos Vaskrse". Wielkanoc, jak u wszystkich chrześcijan, jest największym świętem prawosławnym, a każda niedziela w tygodniu jest "małą Wielkanocą" (czego odbiciem jest choćby rosyjska nazwa tego wlaśnie dnia tygodnia - Vaskr'esenje).
Po przyjściu do domu gospodarz pali świecę, po czym okadza cały dom.
Potem można zasiąść do świętowania:), którego elementem (tak jak u bh Chorwatów [patrz notka poniżej], i za te podobieństwa też Bośnię kochamy:) jest obyczaj "tucanja jajima".
Spożywa się najpierw święconkę, a potem pozostałe potrawy; kiedy do serbskiego domu zawita gość on także najpierw zobowiązany jest zjeść święcone jajko.
***
Ale to nie koniec, w czasie gdy polscy katolicy "pobożnie" oblewają się wodą, wyznawcy prawosławni w wielkanocny poniedziałek odwiedzają groby swoich bliskich. U Serbów jest to tzw. Pobusani ponedeljak (serb.bus - mech, pobusati - zatkać, wbić w ziemię). Wg tradycji tego dnia groby bliskich powinno pokryć się mchem, darnią lub trawą.
W wielu regionach dzień ten jest obchodzony jak dzień zaduszny - odwiedza się groby, pali świece, na cmentarz przynosi się pisanki, a potem dzieli je między biednych.
*
I to by było na tyle tej Wielkanocy, naszym bh braciom (jak i sobie) życzymy coby się zawsze "tucali" wyłącznie "jajima":)
*
Wnętrze cerkwi Żicza, Serbia
*
źródło: przepastnezakamarkimejpamieci, spcportal.org

wtorek, 14 kwietnia 2009

Wielkanoc u bh Chorwatów

A teraz notka etnograficzna z akcentami bieżącymi, czyli o zwyczajach wielkanocnych u bh katolików.

Oto kilka faktów, które wygrzebałam spod stosu informacji o Chorwatach z HR plus autopsja plus ogłoszenia parafialne ;)

Zacznijmy od Wielkiego Czwartku. Jak wieść naukowa niesie, w Bośni, królestwie ziółek wszelakich, w tym dniu gotuje się zupę z czosnku niedźwiedziego. W Wielki Piątek na talerzu pojawia się smażona / pieczona ryba i ziemniaki. Mogą być w formie np. sałatki ziemniaczanej lub ziemniaków w mundurkach. Oprócz oczywiście pokarmów mięsnych nie jada się też sera. W Hercegowinie pije się czerwone wino. Istnieje przekonanie, że przemienia się ono w krew. W Wielki Piątek nie robi się nic związanego z uprawą ziemi. Kto może idzie na liturgię Męki Pańskiej lub przynajmniej na Drogę Krzyżową. W Wielką Sobotę przygotowuje się jedzenie na Wielkanoc, a pokarmy przeznaczone na śniadanie wielkanocne, podobnie jak u nas, zanosi się do poświęcenia. W Varešu, w parafi św. Michała Archanioła istnieje tradycja pilnowania Grobu Pańskiego przez wyznaczonych do tego mężczyzn. Tradycja ta jest bardziej rozpowszechniona w Chorwacji, gdzie strażnicy Grobu są przebrani w stroje żołnierzy lub w rejonie nadmorskim w mundury marynarskie.

W Wielkanoc cała rodzina idzie na mszę świętą, po której następuje świąteczny obiad, spożywany w gronie jedynie najbliższej rodziny. Dopiero po południu zaczynają się odwiedziny dalszej rodziny i składanie życzeń. Istnieje popularna tradycja tzw. tucanje jajima, która w różnych regionach BiH przeradza się czasem w małe międzyrodzinne turnieje lub konkursy na skalę całej miejscowości. Tucanje jajima (uderzanie jajkiem o jajko) to zabawa, która polega na tym, że jeden uczestnik stuka wierzchołkiem jajka w jajko trzymane mocno w dłoni przez drugiego uczestnika, a wygrywa ten, którego jajo najdłużej pozostanie całe.

W miasteczku Jajce, obdarzonym jakże znamienną nazwą, w Poniedziałek Wielkanocny odbywa się festyn ludowy połączony z zawodami w uderzaniu jajkiem o jajko i konkursem na najładniejszą pisankę. Program zaczyna się uroczystą mszą, po której następuje wspólna zabawa, tańce kolo, przyśpiewki, hulanki-swawole i domowa rakija:) Imprezę organizuje miejscowy zespół folklorystyczny i franciszkanie z Podmiljačja. Regulamin konkursowy jest rygorystyczny. Każdy może zgłosić najwyżej 1 jajo do każdej kategorii, jajo musi być tegoroczne, pochodzić od przeciętnej kury domowej i być zwyczajnej wielkości, w obu kategoriach musi być piękną pisanką. Każda próba kantowania kończy się dyskwalifikacją i zakazem udziału za rok, a na szczęśliwych zwycięzców czekają nagrody:) Podobne konkursy odbywają się też w innych miejscowościach.

Gdy już jesteśmy przy jajach, nie sposób pominąć tematu przygotowania pisanek. W BiH mówi się na nie šarena lub šarana jaja i obojena jaja. (podobnie jak w Lice, Slawonii, Baranii. W północno-zachodniej i środkowej Chorwacji są to pisanice lub pisanci, w Slawonii jeszcze pojawia się nazwa svilopis dla specjalnej techniki malowania pisanek przy pomocy nici, a regionie Dubrownika napengana albo pengana jaja. )

W Hercegowinie pisanki przygotowują głównie kobiety „z pomocą” dzieci, a techniki malarskie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Najpopularniejszym sposobem jest tradycyjne gotowanie jajka w cebuli i liściach młodych roślin. Dzień przed gotowaniem zamacza się łuski cebuli w wodzie. Jajka okłada się drobnymi listeczkami młodych roślin i zawija w pończochę, po czym gotuje w wodzie z cebulą. Po ugotowaniu wszystko usuwamy i zostaje pięknie ozdobione jajo.

Inną ciekawą techniką jest malowanie pisanek przy pomocy wosku. Na ugotowane uprzednio jaja naklada się wzorki z wosku, gotuje w cebuli i z chwilą roztapiania się wosku wyjmuje jaja i usuwa resztę wosku, Można to jeszcze robić z woskiem i różnokolorowymi farbami i wtedy po usunięciu wosku zostają wzorki w naturalnym kolorze na pomalowanym żłótym, czerwonym, czy brązowym jajku. Specjalne narzędzie do nakładania wosku w Bośni nazywa się pisaljka. Pisanki tradycyjnie przygotowywało się w Wielki Piątek, a wielu dziś to robi w Wielką Sobotę.

Zanim zaczęto wykorzystywać sztuczne barwniki, na wsi ludzie sami wytwarzali farby pochodzenia naturalnego. Najczęstsza była czerwona otrzymywana z korzenia marzanny barwierskiej lub buraków, łusek cebuli czy z cykorii podróżnik. Czarne pisanki otrzymywano przy pomocy jagód czarnego bzu, morwy, sadzy, a kolor czarno-brązowy z kory dębu. Przy udziale korzenia pokrzywy, szpinaku czy pora powstawały pisanki zielone.

W czasach obecnych w BiH, jak i wszędzie pojawiają się wielkanocne motywy kurczaczków i zajączków, które są jednak stosunkowo nowym zjawiskiem.

Czas na wątek sentymentalny:) Podczas mojej Wielkanocy 2007, spędzonej w Sarajewie, kilka różnic w stosunku do polskiej tradycji zapadło mi w pamięć. Sarajewo, bądź, co bądź europejska Jerozolima, więc Święta musiały być niezwykłe. W Niedzielę Palmową odbyła się w ramach mszy procesja wokół katedry pod czujnym okiem policji. Ludzie nieśli gałązki oliwne, a wszystkiemu bacznie przyglądali się z charakterystycznym bałkańskim zamiłowaniem do obserwacji znad kawy;) Sarajlije z okolicznych knajpek. Pamiętam jakże ważny szczegół, że na placu Markale (tłum. dla reszty Polski: targu czy jak tam mówicie) skoczyły przedświątecznie ceny orzechów. Nie miałam okazji zobaczyć od środka jak przebiegają Święta u miejscowych katolików, bo mieszkałam akurat w domu muzułmańskim, ale pamiętam, że pierwszy raz w życiu święciłam pokarmy ok. 1.00 w nocy już w Wielkanoc, czyli po zakończeniu liturgii Wielkiej Soboty:) Sretan Uskrs życzyła mi muzułmańska gazdarica, potem prawosławna komšinica br.1 (pokrywały nam się Wielkanoce) i kat.-prawosł. komšinica br.2. Z dwiema ostatnimi wymieniłyśmy się pisankami i ciastem:)

I tym optymistycznym akcentem..

Zerkano, a nawet bacznie przyglądano się stronom:

www jajceportal.com

www.hercegovina24.info

www.skole.hr

www.zivinice.ba

www.javno.com

www.vid.hr

te

Marko Dragić, Antropejski obredi, običaji i ophodi i u hrvatskoj tradicijskoj kulturi, Croatica et Slavica Iadertina, Zadar 2007

niedziela, 12 kwietnia 2009

Sret\ćan Uskrs\Vaskrs!

To, chyba nikt nie ma wątpliwości, wielkanocne jajo...


środa, 8 kwietnia 2009

"Nie jesteśmy samolotami! Jesteśmy Cyganami!" Dziś Międzynarodowy Dzień Romów

Istnieje w Rosji legenda o stadzie cudownych ptaków o najpiękniejszych głosach jakie słyszał świat. Podczas swojej podniebnej wędrówki stado nadleciało nad cudnej urody miasto i pałac, cały ze złota, w którym żyły kury. Chcąc zatrzymać przy sobie niezwykłych śpiewaków, kury obsypały je złotem i klejnotami i ptaki, nie mogąc oprzeć się bogactwom, wkrótce dały się zamknąć w pałacu. Tylko jeden z ptaków odmówił bycia więźniem złotej klatki: przepełniony bólem wzniósł się w niebo, po czym zabił uderzając w mur pałacu. W tym momencie z nieba zaczęły spadać czerwone pióra, a z uwięzionych ptaków opadać całe złoto. Wyswobodzone zamachały skrzydłami, ale na próżno - już nie potrafiły latać. Tak więc "uziemione" ptaki pobiegły za czerwonymi piórami niesionymi przez wiatr zrzucając po drodze swe pióra i stając się ludźmi.
Tak, jak mówi legenda, powstali Cyganie.
***

Powyższa legenda jest fragmentem jednego z wyjątkowych felietonów Borisa Dezulovicia ("Hrvati, Cigani!...", 2001), którego teksty mają te ważną zaletę, że choć w założeniu mówią o Chorwacji i Chorwatach, niosą - jak się to mówi - uniwersalne przesłanie.
Chorwacki pisarz i dziennikarz wspomina w nim i swoje spotkanie z Romami w wojennym Sarajewie, gdy latem 92r. strzelano do nich na przedmieściach stolicy BiH. Stary mężczyzna, Rom, zlany krwią żalił się grupie zagranicznych dziennikarzy: Dlaczego strzelają do nas pociskami przeciwlotniczymi? Przecież jesteśmy Cyganami, nie samolotami!"
Pisząc dalej o sytuacji Romów w Chorwacji wspomina słowa przewodniczącego zagrzebskiego Związku Romów, który stwierdził, że Romowie czują się zagrożeni nie tylko ze strony ogolonych na łyso zbirów, ale i policji. Pewnego dnia jeden z policjantów tak się wydarł na jakiegoś Roma, że ten w końcu odpalił mu przytomnie: Nie drzyj się tak na mnie! Nie jesteś moją żoną! :)

W Bośni ta sytuacja nie jest wcale lepsza. Przed wojną liczbę bośniackich Romów obliczano na ok. 50.000. Na dzień dzisiejszy nie sposób dokładnie określić tej liczby; w ciągu wojny wygnano lub zabito około 70% populacji. Obecnie Romowie to jedna z najbardziej zagrożonych bh nacji.

Żyjemy w świecie, pisze Dezulović, w którym słowo "Cygan" jest obelgą, bo "Cyganie są brudni, śmierdzący, kradną, a Cyganki porywają i jedzą na obiad małe dzieci". Więc "trzeba ich wyrzucić z naszych miast - tych lśniących pałaców"
***
Istnieje legenda, czytamy w felietonie, o lśniącym pałacu całym ze złota, w którym mieszkał różnego rodzaju drób. Pewnego dnia z pałacu zniknęły wszystkie gęsi. Mówiono, że skończyły w pasztecie. Kury, których było najwięcej nie zaniepokoiły się jakoś przesadnie. "Te gęsi i tak były głupie, gdyby dawały jaja na jajecznicę byłyby żywe". Wtedy pewnego dnia zniknęły wszystkie kaczki: pewnie skończyły w sosie żurawinowym. Kury odetchnęły, wreszcie pozbyły się tych skąpych kaczek, gdyby dawały jaja na omlet, byłyby żywe. Wówczas gdzieś w okolicy Wielkanocy zginęły wszystkie grube indyki. "Same są sobe winne, skoro nie chciały dawać jaj na pisanki!" Potem, jeden za drugim znikały wszystkie ptaki śpiewające: skończyły w klatkach bo, po pierwsze - za pięknie śpiewały, po drugie - zabierały kurom ziarno. "I były za leniwe, by dawać jaja do ciasta!" - z lekcewżeniem zauważyły kury zadowolone, że w końcu zostały same.
A kolejnego ranka przyszła kolej i na nie.
Wtedy oszalałe kury zdecydowały się pokazać jaja! Ale, było już za późno...
***
"Przekrzykuję Rivę - pisze autor - wraz z Esmą Redżepovą, Sabanem Bajramoviciem (...) - ptakami, które zapomniały jak się lata".
"Odmawiam bycia kurą, która myśli, że cały świat zamyka się w jej klatce i od dzisiaj oficjalnie ogłaszam się Cyganem. Niech nikt mi nie mówi, że mi tego nie wolno, i że Chorwat nie może być Cyganem. W ich języku mianowicie, w odróżnieniu od chorwackiego - Rom znaczy "człowiek".

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Odsłonięto, otwarto, powiedziano...

Odsłonięto pomnik dzieci Sarajewa poległych w czasie wojny 1992-95. Z okazji święta stolicy BiH 6.04 Komsić i Silajdżić położyli wieniec pod postumentem; były więc kwiaty, przemówienia i tym samym zakończył się wielomiesięczny, niesmaczny spór o pomnik.
Obie uroczystości utrudnił, choć nie uniemożliwił strajk pracowników komunikacji miejskiej Sarajewa GRAS.
Obie - bo wieczorem, naprzeciw wspomnianego pomnika otwarto, można rzec z pompą, nowy w mieście kompleks handlowo-biurowy. Po 3 latach budowy na miejscu jednego z przedwojennych symboli Sarajewa - domu handlowego "Sarajka" stanął 10-piętrowy BBI Centar!
Uroczystości przewodził m.in. przedstawiciel głównego inwestora BBI Leasing&Real Estate - dyr.Sead Zivalj. Nie zabrakło gwiazd - zaśpiewał m.in. Kemal Monteno, parę inszych zaspołów, w tym - a jakżeby nie -dziecięcych. Elementem uroczystości był program pt. "Dlaczego kocham moje miasto?" (Według mnie lepiej było zapytać - "Czy kocham moje miasto?", ale nie czepiajmy się detali...).
Dla tych, których ekscytują liczby niezbędne statystyki: koszt - 70mln KM, łączna powierzchnia - 43tys.mkw, 464 miejsc parkingowych na 3-poziomowym parkingu i 1000 nowych miejsc pracy, które znajomi pana Zivalja...yyy... skromni mieszkańcy Sarajewa znaleźli w licznych butikach, kafejkach, fitnessach itp. atrakcjach.
Obiekt, stojący w pobliżu Teatru Narodowego, przewidziany został jako nowa, przestrzeń publiczna, w której mają spotykać się sarajewianie i wszyscy pozostali, ale...
Jak wiadomo głównym inwestorem obiektu jest rzeczone BBI - założyciel banków m.in. w Abu Dhabi, Dubaju oraz Bosna Bank International d.d. Sarajevo, który jako pierwsza placówka finansowa w Europie działa na zasadzie tzw. "bankierstwa islamskiego" (czyli mówiąc bardzo pokrótce próbującego w jak największym stopniu zbliżyć się do nauk Mahometa i w teorii i praktyce eliminującego np. pojęcie procentu).
I o procenty tu chodzi, choć trochę innego rodzaju, otóż w rzeczonym przybytku procentów spożywania się zakazuje. Prócz tego, zgodnie z nakazami islamu zabronione jest przyjmowanie zakładów, oraz sprzedaż i spożywanie wieprzowiny.
A tak na marginesie zasad panujących w BBI - można się zdziwić, można obruszyć, ale można by także zapytać - gdzie te europejskie inwestycje w BiH?
* * *
Powiedziano:
Jako pierwszy wypowiedział się kardynał Vinko Puljić. Jego eminencja gościł w marcu w USA, gdzie spotkał się z chorwacką diasporą, przy okazji wyłuszczył swoje stanowisko w kwestii ustroju BiH i mającej powstać nowej bh. ustawy zasadniczej.
Puljić opowiedział się za zagwarantowaniem trzeciej części władzy dla przedstawicieli 3 narodów w każdym z entitetów bez względu na liczebność danej nacji, a na poziomie władz lokalnych (administracji, policji itp. itd.) postępowania wg zasady "jeden człowiek- jeden głos". Na poziomie państwa wszystkie 3 konstututywne narody miałyby prawo veta.
Porządek oparty na układzie z Dayton określił Puljić jako "nieadekwatny", zwłaszcza dla Chorwatów (to ok.17% społeczeństwa BiH).
Według kardynała 67% jego rodaków, nie powróciło jeszcze po wojnie do swoich domów, a ci którzy w BiH mieszkają są bezsilni, bo przegłosowywani na poziomie fedracji, państwa i gmin, w związku z tym - wystraszeni opuszczają BiH; w ciągu 2 lat z Sarajewa wyjechało ok.500 chorwackich rodzin.
Vinko Puljić - zacna to osoba, która na szacunek zasłużyła sobie m.in. tym, że w czasie ostatniej wojny nie "ewakuował się" w bezpieczne miejsce, ale pozostał ze swoimi wiernymi (wtedy jeszcze jako biskup). Ma też na koncie czyn godny samego Supermana - gdy skutecznie spłoszył zbirów, którzy zaatakowali muzułmańską dziewczynkę w okolicy katedry.
Niestety, ostatnie wystąpienia Puljicia wpisują się w ogólną atmosferę i pozbawiony nadziei ton tzw. dyskursu publicznego, który polega zasadniczo na liczeniu własnych strat, ofiar, litanii żalów do tych "drugich". Całkiem niedawno kardynał ogłosił wszem i wobec, że "Sarajewo nie jest miastem wielokulturowym".
* * *
A oto... głos zabrał i inny duchowny. Tym razem bośniacki hatib, niejaki Nezim Halilović Muderris, który ostatnią piątkową modlitwę poświęcił 17-leciu serbskiej i chorwackiej agresji na BiH. Było więc o "ludobójstwie na muzułmanach, o którym "nie chciała słyszeć głucha i ślepa Europa", o embargu na wwóz broni do BiH, kiedy to "wspólnota europejska wykazała się obłudą i współuczestnictwem w zbrodni", o RS, którą "Europa powinna jak najszybciej zlikwidować, aby BiH mogła funkcjonować jak normalny kraj"... Co to znaczy "normalny kraj" efendi nie wyjaśnił.
"W Sarajewie 500 lat temu, gdy chrześcijańska Europa szczyciła się swoimi brudami były: publiczne łaźnie, bezpłatne szpitale, biblioteki, szkoły, uczelnie...(...), a w tej samej Europie na pocz. 21-go wieku w większości krajów nie ma meczetów (...). Moim dzielnym mieszkańcom Żepy, w ramach pomocy humanitarnej zrzucano Biblię i paczki z wieprzowiną... !"
I dalej:
"Na wyszegradzkim moście na Drinie - vakufie Mehmeda-paszy Sokolovicia złoczyńcy żywych ludzi nabijali na pal, a potem piekli na rożnie, jak w powieści "Most na Drinie" wielkiego ideologa czetniczkiego Iva Andricia!" - wzniósł się swym "pokojowym tonem" na "szczyty pojednania" imam "czcząc" pamięć wojennych ofiar...
*
Oczywiście - bezsprzecznie to Muzułmanie ponieśli największe ofiary podczas ostatniego konfliku, a Europa ma tu sobie wiele do zarzucenia.
Chętnie przemilczę tu także fakt, że na swoje płomienne wystąpienie imam wybrał meczet - miejsce święte (nie w takich miejscach i nie takie słowa już słyszeliśmy w naszym pięknym kraju). Nie wiem też, gdzie hatib Halilović był podczas wojny (co psuje mi zgrabną pointę, ale załóżmy, że nie o pointę tu chodzi:); nie zapytam też, z którego z zaprzyjaźnionych półwyspów na wschód od Bośni otrzymywali broń jego rodacy; zmilczę dość przewrotną tezę o braku meczetów w Europie i nie chce wiedzieć jakież to 500-letnie "europejskie brudy" ma Halilović na myśli; nie zainteresuja mnie pozostałe wątki i refleksje, ale o jedno mam wielką do imama pretensję:
efendi nie przeczytał "Mostu na Drinie"!!! A to wstyd, wstyd prawdziwy dla prawdziwego Bośniaka!:)
Gdyby był przeczytał, na pewno nie śmiałby powoływać się na dzieło jugosłowiańskiego noblisty(1961), a jego uwagę zwróciłby być może m.in. fakt, że rzeczony Mehmed-pasza Sokolović, wielki wezyr i fundator niezwykłego mostu był...poturczonym Serbem (tłum. dla imama - "czetnikiem" z dziada pradziada), jak by tego nie czytać, nawet jak Koran - od tyłu, zawsze na to wychodzi:).
Do tego gdyby efendi już dotarł jednak do jakiejś biblioteki (z 500-letnią tradycją:) na pewno nie omieszka doczytać o tolerancji panującej w osmańskiej Bośni:), całkiem niezły wzór na dzisiejsze czasy.
*
Głos z forum: "Chyba głucha i ślepa Europa słyszy jak przedstawiciel religijny odnosi się do jedynego laureata Nobla z tych stron. My tu wiemy: psy szczekają, karawana idzie dalej"

czwartek, 2 kwietnia 2009

kuBA. śmiechu!

Potral pincom.info chciał zabłysnąć dowcipem, z okazji wczorajszego Prima-Aprilis rzecz jasna, więc na swojej stronie dużymi, czerwonymi literami (czyt. grubymi nićmi) obwieścił jakoby do Sarajewa miał przybyć sam prezydent Barack Obama, który miałby wpaść na chwilę do stolicy BiH w drodze (ach, ta amerykańska fantazja) do Czech!
Cała operacja oczywiście jest ściśle tajna (czyt. wie o tym tylko "pincom":).
Ale... znalazł się ktoś, kto się nie zna na żartach. Mianowicie sam prezydencki rzecznik, niejaki p. Gibbs, który osobiście z pincomem się skontaktował i pincomowi wieści owej szerzyć zakazał: "Immediately (to słowo pincom, przypuszczam w konwencji 1-kwietniowej przełożył jako "chwilowo") remove your article about president's Obama visit to Sarajevo!" - ponoć zagrzmiał mr Gibbs.
Portal (ponoć) próbował wyjaśnić panu Gibbsu:) dziwne europejskie zwyczaje o antycznych korzeniach, ale jak wiadomo amerykańska pamięć nie sięga tak daleko i rzeczony rzecznik z amerykańską prostolinijnością atakami NATO biednemu pincomowi zagroził:)
"Jao, jesteście ważnym portalem. Podziwiam was" - napisał "fan", a inny dorzucił: "Zresztą, Gibbs często zagląda na pincom, by sprawdzić co się dzieje w drogiej mu BiH, musiał być w szoku, gdy to przeczytał".
*
To niesprawiedliwe - pincom chciał zażartować, ale mu nie wyszło, podczas gdy inni mówią całkiem poważnie i...
Przy okazji - Pincom strzelił sobie prima-aprilisowego samobója i na tej samej stronie opublikował konkurencyjny "żarcik" "z tamtego świata" (czyli z Banja Luki). Okazało się że i tym razem Dodik i ekipa byli lepsi, a wszystko dlatego, że zastosowali się do wyżej wspomnianej zasady.
W czym rzecz? Jak wiadomo słowa takie jak "republika" i "serbska" wywołują w Sarajewie reakcje alergiczną. W zawiązku z tym, by ulżyć cierpieniom kolegów z FBiH naczelni "dermatolodzy" RS stwierdzili, że niezbędna jest nowa forma organizacji Republiki Serbskiej, a tym samym i nazwa. Zaproponowali więc, by entitet postarał się o status ... księstwa i zmianę nazwy RS na Księstwo Serbskie, dołączając do innych tego rodzaju zacnych form państwowych w Europie!
"Dodo! Właśnie mi się nudziło, ale chwała Bogu, na ciebie zawsze można liczyć...(...)"
"Jakie księstwo? Ze 100tys. traktorów i tylko jednym koniem?!"
"Książę Milo z Laktasza, szlachcic, prawdziwy arystokrata o kulturalnych manierach i uprzejmym sposobie bycia, na pierwszy rzut oka wygląda jakby wyszedł Izby Lordów, póki nie przemówi po angielsku..."
To oczywiście bezlitośni internauci.
Jasne, a RS będzie teraz służył jako skrót nowego urzędowego języka księstwa - Royal Serbian.
*
Oczywiście można by rzecz zamknąć stwerdzeniem, że pincom zrobił (jak to ma w zwyczaju) z muchy słonia, gdyby nie wcześniejsze wypowiedzi Dodika, który już w lutym br. zaproponował (kulturalnie i uprzejmie ofkors:), by z BiH uczynić federację państw, a prezydent (jeszcze) RS i jak sie okazuje - nadworny "filolog" kraju Rajko Kuzmanović już kombinuje nową dla państwa nazwę: Savezna Republika Bosna i Hercegovina lub Federalna Republika Bosna i Hercegovina.
*
Tylko nie wiadomo - śmiać się czy płakać?