sobota, 16 maja 2009

Dwóch panów w mieście na S., nie licząc hymnu...

Niemal każde miasto ma swoją legendę. I nie chodzi tu o bajki o Smoku Wawelskim, ale o ludzi, bez których niektóre miejsca prawdopodobnie nie byłyby tym czym są.
Ma i stolica BiH swoją. Lagenda Sarajewa nazywa się "czika Miszo" (czyli wujaszek Miszo, choć tak naprawdę Husein Hasani) i... chce przejść na emeryturę. Historią tą żyją bh media już od kilku dobrych tygodni, od kiedy to słynny sarajewski pucybut postanowił po 60-ciu latach pracy przejść na zasłużony odpoczynek. Niestety okazuje się, że wujkowi Miszo emerytura nie przysługuje. Na nic się zdała jego petycja skierowana do władz.
Czuli na nią okazali się jednak kochający swoją legendę Sarajlije, którzy napisali swoją petycję, znalazło się pod nią 9tys. podpisów, a te z kolei "pomogły":) władzom miasta podjąć decyzję o przyznaniu wujkowi Miszo, zamiast emerytury ,comiesięcznej pomocy finansowej.
"Ja nie chcę wiele. Nie chcę zamków i willi. Tylko tyle, żebym nie musiał żebrać".
*
na zdjęciu: legenda Mostaru - Safa,
który chyba na emeryturę się nie wybiera...
**
Wspomnianą petycję podpisali także klienci i fani wujka Miszo "z wyższych sfer" - m.in. Zeljko Komszić. Wujek Miszo ma 87 lat, przybył do Sarajewa w 47r., fachu nauczył się od swego wuja, a 8 lat temu dostał Nagrodę Miasta Sarajewa: "Zawsze mówię swoim wnukom (ma ich 7-ro), że pucybuci, szewcy i golibrody, to ludzie, którzy dają innym najwięcej radości". Czika Miszo od 20 lat pracuje przy ulicy Tity, twierdzi, że najbardziej lubi żartować i przyjaźnić się z młodymi ludźmi, którzy zawsze byli przy nim gdy tego potrzebował".
***
Nie po emeryturę zjawił się w Srebrenicy... były żołnierz holenderskiej jednostki wojsk ONZ, które w lipcu 1995r. tak niechlubnie zapisały się w pamięci Boszniaków.
Robertus Sauner zjawił się w Bośni, jak twierdzi - powodowany wyrzutami sumienia. Chce w Srebrenicy właśnie kupić plac, zbudować dom i przenieść na stałe z żoną i dziećmi.
"Wiem, że w lipcu 95r zdarzyły się tu straszne rzeczy, ale my wtedy naprawdę nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Prawdę poznaliśmy dopiero po powrocie do Holandii, miesiąc później. Miałem wyrzuty sumienia, że nie mogliśmy zrobić nic dla ratowania Boszniaków. Tak naprawdę wtedy nie byliśmy prawdziwymi żołnierzami, to był rodzaj "wojskowego szkolenia" - wyznaje Holender (?!).
Bh mediom opowiedział też, że był w Bośni rok temu i choć bał się reakcji ludzi, zauważył, że nikt nie wini go za to co się stało (?!), jak i o tym, że wiele osób w Holandii odradzało mu przyjazd do BiH, twierdząc, że w Bośni jest wojna (?!) i straci tu życie (?!).
Internauci nie byli zgodni w ocenie pana Holendra, niektórzy szczerze życzyli mu szczęścia, inni nie kryli sarkazmu:
"Dlaczego robi to swoim dzieciom...?",
"Witaj, tym razem nie poprzestawaj na patrzeniu..."
To jest bardzo, ale to bardzo interesujące...
**
Na koniec wieść o kapryśnych politykach, którym jednak nowy tekst hymnu BiH się nie spodobał. Rada Ministrów BiH, która miała tekst ostatecznie zatwierdzić znalazła w nim pewne "niedociągnięcia", m.in. zabrakło ministrom w tekście - "morza" :)
Benjamin Isović - autor bh hymnu twierdzi, że z nikim jeszcze o zmianach nie rozmawiał, a zarzuty ministrów uważa za polityczną fanaberię: "Jeśli teraz dorzucimy morze, to ktoś inny zażąda Podrinja, potem Kozary, potem Zelengory..."
Przypomnijmy, że przed 3 misiącami specjalna komisja (powołana przez hmm... Radę Ministrów BiH:) zaakceptowała tekst Isovicia i muzykę D.Szesticia jako nowy hymn narodowy BiH.
*
Jak zmieniać, to zmieniać - oto moja propozycja nowego elementu bh flagi (herbu), który z pewnością rozwiąze problem z konfliktogennymi lilijkami i nie lubianymi - jak mówią niektórzy bh obywatele - "amarykańskimi" gwiazdkami na bh sztandarze...:)