czwartek, 16 października 2008

Bosanski lonac

Gwoli szybkiego dopełnienia ostatniego wpisu: minęły kolejne wybory. Na swoim blogu Željko Komšic zauważa swojego rodzaju fenomen: wybory wygrali wszyscy. To oczywiście ironia, chodzi o wypowiedzi liderów partii, z których każdy czuł się wygrany. I dobrze - konstatuje Komšić - szczęśliwi ludzie nie robią głupot:) . "Prezydenta" martwi tylko mała aktywność wyborców w dużych miastach, twierdząc że to rodzaj "fałszywego poczucia elitarności", która mieszkańcom duzych środowisk miejskich "nie pozwala na zajmowanie się czymś tak brudnym jak polityka", ale jednocześnie daje przywilej ciągłego narzekania.
Darujmy sobie procenty, liczby i statystyki, dość powiedzieć, że miało być lepiej a wyszło jak zawsze: przewagę zdobyły partie narodowe, więc do władz lokalnych wejdą nie kompetentni a "sami swoi".
Operacja się udała, pacjent może jeszcze nie wykitował, ale nadal dogorywa.


Rzecz dziś najważniejsza: rok temu zmarł Toše Proeski

Uwielbiany od Vardaru po Triglav macedoński wokalista zginął w wypadku niedaleko Bosanskiej Gradiški.
Oczywiście Toše żyje w głowach i sercach wielbicieli i rzecz jasna mediach, które we wszystkich chyba ex-yu republikach, z okazji smutnej rocznicy emitowały koncerty i programy o życiu i dziele Proeskiego. Z jednego z nich można było się dowiedzieć m.in., że już jako duża gwiazda Toše grzecznie zdawał egzaminy w szkole i łatał dziury w dachu cerkwi w rodzinnym Kruševie. Szkoła muzyczna, którą kończył nosi imię Toše Proeski, a miejsce spoczynku piosenkarza ma zostać niedługo zamienione w mauzoleum jego pamięci.
*
Po trzecie: z opóźnieniem donoszę, że i w BiH zakończył się sezon przyznawania ważnych nagród literackich. U nas Dukaj i Tokarczuk, a w Tuzli nagrodę Mešy Selimovića odebrał Mirko Kovač za, ponoć swoją najlepszą, książkę "Grad u zrcalu" ("Miasto w zwierciadle").

"Piszę o Trebinje (...) i tym świecie [czyli Hercegowinie], bo coś o nim wiem. Znam naturę tego świata, język i mentalność. To moja scena, po której krążą moje cienie i wyobraźnia". (Slobodna Bosna, 11.09.2008).

Tygodnikowi "Dani" wyznaje, że w Bośni czuje się najlepiej. Mówi też o Selimoviciu, jego "serbskości" ("Meša zmarł, nim zaczęło się (...) "serbskie szaleństwo", myślę że jeśli o to chodzi był czysty. (...) to że podkreślał swoje serbskie pochodzenie, nie znaczy że był nacjonalistą"), i dla porównania nowokomponowanej "serbskości" Emira Kusturicy ("Wśród mądrych, liberalnych Serbów Kusturica jest lekceważony...").

Na pytanie o język\i i swobodne przechodzenie z jednego w drugi odpowiada: "Obcokrajowcy mają lepszy stosunek do języka niz my. Oni to uważają za jeden język, co z lingwistycznego punktu widzenia jest najbardziej odpowiednie. Państwo się rozpadło, język nie. To był [serbsko-chorwacki] język "umówiony", a teraz w warunkach demokracji ten język nazywa się tak, jak chcą tego ci, którzy go używają. (...) Najlepiej jeśli jest to wariant, przez który można najlepiej wyrazić siebie".
Mirko Kovač ujmuje się także za zamkniętym tego lata jedynym niezależnym chorwackim tygodnikiem "Feral Tribune" : "Zamknięcie Ferala to ogromna strata (...), już się odczuwa w Chorwacji dużą pustkę. Nie ma komu powiedzieć co jest głupie, co jest kłamstwem".
A wracając do nagrodzonego dzieła - na razie leży na półce i pachnie. Wrażenia z lektury niebawem.

środa, 1 października 2008

"Čudna jada od Mostara grada..."

Kravice. Tu będą pływać
zahumpopotamy...

Z kronikarskiego obowiązku notujemy bliski koniec kampanii wyborczej.
5 października po raz czwarty po wojnie odbędą się wybory do władz lokalnych. Po raz drugi wybory organizuje sama BiH, nowością będzie głosowanie na przedstawiciela mniejszości narodowych. Łącznie w wyborach startuje ok. 29.000 kandydatów, 80 partii (!) i 239 kandydatów niezależnych. Koszt przedsięwzięcia oczacowano na 11mln KM (ok.6mln Euro). Prawo głosu ma ok. 3 mln wyborców, których od miesiąca (dla przypomnienia kampania wyborcza zbiegła się z okresem Ramazanu)zalewa fala frazesów i obietnic. Choć wybory lokalne powinny skupiać się na kanalizacji, dziurawych drogach i dostawie prądu, jak się spodziewano - nie zabrakło wyraźnych tonów narodowych, oraz wszelkiego sortu unitaryzmów, separatyzmów i trzecich entitetów.
Do głosowania zachęcały kościoły, a z CIK (Centralna Komisja
Wyborcza - w której niezależność niektórzy szczerze wątpią) i
OHR-u popłynęły słowa ostrzeżenia, by w kampanii wystrzegać się języka nienawiści.
Z plakatów patrzą mniej lub bardziej śliczni panowie (pań jakoś nie pamiętam...), a niektóre hasła doprawdy wzruszające są: "Głosujmy sercem sarajewskim..." (to SDA).
"Jakby to było pięknie, gdyby wszystkie partie, które opłaciły kogoś, by te plakaty lepił, znów zrobiły dobry uczynek i zapłaciły komuś, by je zdjął. (...) Nie byłoby śmieci w mieście i jeszcze ktoś by zarobił..." - rozmarzyła się publicystka "Hercegovaczkih novin" (12.09.2008).
W ogólny przedwyborczy nastrój wpasował się felietonista tejże gazety Bozo Kijac:"Obiecują (...) lotniska, szkoły, mieszkania, (...) a jedyne co potrafią zrobić w okresie trwania ich mandatu to łatanie dziur w asfalcie i to tuż przed wyborami. (...) Co prawda, w tym roku zaczęli dzielić bezpłatnie podręczniki, tu i ówdzie postawili nowe znaki drogowe i oznakowania łacinką i cyrylicą, by podgrzać krew wyborców, a nacjonalistyczny narybek nie został bez pracy."
I nie został. Dnia pewnego mym zdziwionym oczom na trasie Mostar-Metković pod łacińskimi nazwami ukazały się napisy cyrylicą. Już myślałam, że popędzę z pielgrzymką do Medjugorja, lecz parę kilometrów dalej "odetchnęłam z ulgą", cyrylica zniknęła pod grubą warstwą farby i wszystko uff... "wróciło do normy".
"W modzie jest - pisze dalej Kijac - fotografowanie się i ściskanie rąk przywódcom religijnym. (...) Polityczni rywale jedni drugich nazywają kretynami, ustaszami, czetnikami, partyzantami, faszystami (...)." Autora (a mnie z nim razem) zajmuje w dużej mierze los Mostaru i Hercegoviny: "Mostar - parafrazuje Kijac wyborcze fantazje polityków - będzie małą Szwajcarią. (...) zamiast podzielonego miasta będziemy mieć Kalifornię: 8 pór roku i żniwa 10 razy w roku (...). w kolejnym dziesięcioleciu na Neretwie powstaną setki małych i dużych elektrowni wodnych, które w ogóle nie będą zanieczyszczać środowiska. (...) Rada mieszkańców Dreznicy ogłosi jednostronne odłączenie się od Mostaru, a Milorad Dodik ogłszony zostanie honorowym obywatelem i otrzyma doroczną nagrodę "Separator". Na tym samym zebraniu drezniczanie ogłoszą się europejskim Kuwejtem. (...) Nasi politycy obiecali także jeszcze 4 lokacje, na których ma się pojawić Gospa (...), a Troja definitywnie zostanie odkryta w Gabeli. (...) Do wschodniej Hercegoviny sprowadzi się krokodyle i hipopotamy, które tutaj będą się nazywać zahumpopotamy."
Jasne. A bura zacznie wiać od strony Dubrownika w kierunku Trebinje, Kusturica znów się nawróci i zamieszka w Sarajewie, a Vicka przyzna,że z tą Gospą to był tylko taki żart... . Wszystko po tym jak mieszkańcy Neum zbudują most Kopno-Pelješac i pstrągi w Neretwie zaczną pływać do tyłu.