środa, 29 kwietnia 2009
BiH bez min?
czwartek, 23 kwietnia 2009
"Budujemy nowy most, jeszcze jeden nowy most..." Tudzież piramidę:)

...i po tej jakże głębokiej refleksji:) i epokowym odkryciu przejdźmy do odkryć archeologicznych, które od lat paru przysparzają BiH autetycznego rozgłosu.

niedziela, 19 kwietnia 2009
Święta, święta i...święta


wtorek, 14 kwietnia 2009
Wielkanoc u bh Chorwatów
Oto kilka faktów, które wygrzebałam spod stosu informacji o Chorwatach z HR plus autopsja plus ogłoszenia parafialne ;)
Zacznijmy od Wielkiego Czwartku. Jak wieść naukowa niesie, w Bośni, królestwie ziółek wszelakich, w tym dniu gotuje się zupę z czosnku niedźwiedziego. W Wielki Piątek na talerzu pojawia się smażona / pieczona ryba i ziemniaki. Mogą być w formie np. sałatki ziemniaczanej lub ziemniaków w mundurkach. Oprócz oczywiście pokarmów mięsnych nie jada się też sera. W Hercegowinie pije się czerwone wino. Istnieje przekonanie, że przemienia się ono w krew. W Wielki Piątek nie robi się nic związanego z uprawą ziemi. Kto może idzie na liturgię Męki Pańskiej lub przynajmniej na Drogę Krzyżową. W Wielką Sobotę przygotowuje się jedzenie na Wielkanoc, a pokarmy przeznaczone na śniadanie wielkanocne, podobnie jak u nas, zanosi się do poświęcenia. W Varešu, w parafi św. Michała Archanioła istnieje tradycja pilnowania Grobu Pańskiego przez wyznaczonych do tego mężczyzn. Tradycja ta jest bardziej rozpowszechniona w Chorwacji, gdzie strażnicy Grobu są przebrani w stroje żołnierzy lub w rejonie nadmorskim w mundury marynarskie.
W Wielkanoc cała rodzina idzie na mszę świętą, po której następuje świąteczny obiad, spożywany w gronie jedynie najbliższej rodziny. Dopiero po południu zaczynają się odwiedziny dalszej rodziny i składanie życzeń. Istnieje popularna tradycja tzw. tucanje jajima, która w różnych regionach BiH przeradza się czasem w małe międzyrodzinne turnieje lub konkursy na skalę całej miejscowości. Tucanje jajima (uderzanie jajkiem o jajko) to zabawa, która polega na tym, że jeden uczestnik stuka wierzchołkiem jajka w jajko trzymane mocno w dłoni przez drugiego uczestnika, a wygrywa ten, którego jajo najdłużej pozostanie całe.
W miasteczku Jajce, obdarzonym jakże znamienną nazwą, w Poniedziałek Wielkanocny odbywa się festyn ludowy połączony z zawodami w uderzaniu jajkiem o jajko i konkursem na najładniejszą pisankę. Program zaczyna się uroczystą mszą, po której następuje wspólna zabawa, tańce kolo, przyśpiewki, hulanki-swawole i domowa rakija:) Imprezę organizuje miejscowy zespół folklorystyczny i franciszkanie z Podmiljačja. Regulamin konkursowy jest rygorystyczny. Każdy może zgłosić najwyżej 1 jajo do każdej kategorii, jajo musi być tegoroczne, pochodzić od przeciętnej kury domowej i być zwyczajnej wielkości, w obu kategoriach musi być piękną pisanką. Każda próba kantowania kończy się dyskwalifikacją i zakazem udziału za rok, a na szczęśliwych zwycięzców czekają nagrody:) Podobne konkursy odbywają się też w innych miejscowościach.
Gdy już jesteśmy przy jajach, nie sposób pominąć tematu przygotowania pisanek. W BiH mówi się na nie šarena lub šarana jaja i obojena jaja. (podobnie jak w Lice, Slawonii, Baranii. W północno-zachodniej i środkowej Chorwacji są to pisanice lub pisanci, w Slawonii jeszcze pojawia się nazwa svilopis dla specjalnej techniki malowania pisanek przy pomocy nici, a regionie Dubrownika napengana albo pengana jaja. )
W Hercegowinie pisanki przygotowują głównie kobiety „z pomocą” dzieci, a techniki malarskie przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Najpopularniejszym sposobem jest tradycyjne gotowanie jajka w cebuli i liściach młodych roślin. Dzień przed gotowaniem zamacza się łuski cebuli w wodzie. Jajka okłada się drobnymi listeczkami młodych roślin i zawija w pończochę, po czym gotuje w wodzie z cebulą. Po ugotowaniu wszystko usuwamy i zostaje pięknie ozdobione jajo.
Inną ciekawą techniką jest malowanie pisanek przy pomocy wosku. Na ugotowane uprzednio jaja naklada się wzorki z wosku, gotuje w cebuli i z chwilą roztapiania się wosku wyjmuje jaja i usuwa resztę wosku, Można to jeszcze robić z woskiem i różnokolorowymi farbami i wtedy po usunięciu wosku zostają wzorki w naturalnym kolorze na pomalowanym żłótym, czerwonym, czy brązowym jajku. Specjalne narzędzie do nakładania wosku w Bośni nazywa się pisaljka. Pisanki tradycyjnie przygotowywało się w Wielki Piątek, a wielu dziś to robi w Wielką Sobotę.
Zanim zaczęto wykorzystywać sztuczne barwniki, na wsi ludzie sami wytwarzali farby pochodzenia naturalnego. Najczęstsza była czerwona otrzymywana z korzenia marzanny barwierskiej lub buraków, łusek cebuli czy z cykorii podróżnik. Czarne pisanki otrzymywano przy pomocy jagód czarnego bzu, morwy, sadzy, a kolor czarno-brązowy z kory dębu. Przy udziale korzenia pokrzywy, szpinaku czy pora powstawały pisanki zielone.
W czasach obecnych w BiH, jak i wszędzie pojawiają się wielkanocne motywy kurczaczków i zajączków, które są jednak stosunkowo nowym zjawiskiem.
Czas na wątek sentymentalny:) Podczas mojej Wielkanocy 2007, spędzonej w Sarajewie, kilka różnic w stosunku do polskiej tradycji zapadło mi w pamięć. Sarajewo, bądź, co bądź europejska Jerozolima, więc Święta musiały być niezwykłe. W Niedzielę Palmową odbyła się w ramach mszy procesja wokół katedry pod czujnym okiem policji. Ludzie nieśli gałązki oliwne, a wszystkiemu bacznie przyglądali się z charakterystycznym bałkańskim zamiłowaniem do obserwacji znad kawy;) Sarajlije z okolicznych knajpek. Pamiętam jakże ważny szczegół, że na placu Markale (tłum. dla reszty Polski: targu czy jak tam mówicie) skoczyły przedświątecznie ceny orzechów. Nie miałam okazji zobaczyć od środka jak przebiegają Święta u miejscowych katolików, bo mieszkałam akurat w domu muzułmańskim, ale pamiętam, że pierwszy raz w życiu święciłam pokarmy ok. 1.00 w nocy już w Wielkanoc, czyli po zakończeniu liturgii Wielkiej Soboty:) Sretan Uskrs życzyła mi muzułmańska gazdarica, potem prawosławna komšinica br.1 (pokrywały nam się Wielkanoce) i kat.-prawosł. komšinica br.2. Z dwiema ostatnimi wymieniłyśmy się pisankami i ciastem:)
I tym optymistycznym akcentem..
Zerkano, a nawet bacznie przyglądano się stronom:
www jajceportal.com
www.hercegovina24.info
www.skole.hr
www.zivinice.ba
www.javno.com
te
Marko Dragić, Antropejski obredi, običaji i ophodi i u hrvatskoj tradicijskoj kulturi, Croatica et Slavica Iadertina, Zadar 2007
niedziela, 12 kwietnia 2009
środa, 8 kwietnia 2009
"Nie jesteśmy samolotami! Jesteśmy Cyganami!" Dziś Międzynarodowy Dzień Romów

Powyższa legenda jest fragmentem jednego z wyjątkowych felietonów Borisa Dezulovicia ("Hrvati, Cigani!...", 2001), którego teksty mają te ważną zaletę, że choć w założeniu mówią o Chorwacji i Chorwatach, niosą - jak się to mówi - uniwersalne przesłanie.
Chorwacki pisarz i dziennikarz wspomina w nim i swoje spotkanie z Romami w wojennym Sarajewie, gdy latem 92r. strzelano do nich na przedmieściach stolicy BiH. Stary mężczyzna, Rom, zlany krwią żalił się grupie zagranicznych dziennikarzy: Dlaczego strzelają do nas pociskami przeciwlotniczymi? Przecież jesteśmy Cyganami, nie samolotami!"
Pisząc dalej o sytuacji Romów w Chorwacji wspomina słowa przewodniczącego zagrzebskiego Związku Romów, który stwierdził, że Romowie czują się zagrożeni nie tylko ze strony ogolonych na łyso zbirów, ale i policji. Pewnego dnia jeden z policjantów tak się wydarł na jakiegoś Roma, że ten w końcu odpalił mu przytomnie: Nie drzyj się tak na mnie! Nie jesteś moją żoną! :)
W Bośni ta sytuacja nie jest wcale lepsza. Przed wojną liczbę bośniackich Romów obliczano na ok. 50.000. Na dzień dzisiejszy nie sposób dokładnie określić tej liczby; w ciągu wojny wygnano lub zabito około 70% populacji. Obecnie Romowie to jedna z najbardziej zagrożonych bh nacji.
Żyjemy w świecie, pisze Dezulović, w którym słowo "Cygan" jest obelgą, bo "Cyganie są brudni, śmierdzący, kradną, a Cyganki porywają i jedzą na obiad małe dzieci". Więc "trzeba ich wyrzucić z naszych miast - tych lśniących pałaców"
***
Istnieje legenda, czytamy w felietonie, o lśniącym pałacu całym ze złota, w którym mieszkał różnego rodzaju drób. Pewnego dnia z pałacu zniknęły wszystkie gęsi. Mówiono, że skończyły w pasztecie. Kury, których było najwięcej nie zaniepokoiły się jakoś przesadnie. "Te gęsi i tak były głupie, gdyby dawały jaja na jajecznicę byłyby żywe". Wtedy pewnego dnia zniknęły wszystkie kaczki: pewnie skończyły w sosie żurawinowym. Kury odetchnęły, wreszcie pozbyły się tych skąpych kaczek, gdyby dawały jaja na omlet, byłyby żywe. Wówczas gdzieś w okolicy Wielkanocy zginęły wszystkie grube indyki. "Same są sobe winne, skoro nie chciały dawać jaj na pisanki!" Potem, jeden za drugim znikały wszystkie ptaki śpiewające: skończyły w klatkach bo, po pierwsze - za pięknie śpiewały, po drugie - zabierały kurom ziarno. "I były za leniwe, by dawać jaja do ciasta!" - z lekcewżeniem zauważyły kury zadowolone, że w końcu zostały same.
A kolejnego ranka przyszła kolej i na nie.
Wtedy oszalałe kury zdecydowały się pokazać jaja! Ale, było już za późno...
***
"Przekrzykuję Rivę - pisze autor - wraz z Esmą Redżepovą, Sabanem Bajramoviciem (...) - ptakami, które zapomniały jak się lata".
"Odmawiam bycia kurą, która myśli, że cały świat zamyka się w jej klatce i od dzisiaj oficjalnie ogłaszam się Cyganem. Niech nikt mi nie mówi, że mi tego nie wolno, i że Chorwat nie może być Cyganem. W ich języku mianowicie, w odróżnieniu od chorwackiego - Rom znaczy "człowiek".
poniedziałek, 6 kwietnia 2009
Odsłonięto, otwarto, powiedziano...
"Na wyszegradzkim moście na Drinie - vakufie Mehmeda-paszy Sokolovicia złoczyńcy żywych ludzi nabijali na pal, a potem piekli na rożnie, jak w powieści "Most na Drinie" wielkiego ideologa czetniczkiego Iva Andricia!" - wzniósł się swym "pokojowym tonem" na "szczyty pojednania" imam "czcząc" pamięć wojennych ofiar...