środa, 23 lutego 2011

Dino wygra w grze i w śpiewie, Eurowizja w Sarajewieeeeee!:)

Przyznaję bez bicia – lubię Konkurs Eurowizji:)
Nie przeszkadza mi raz w roku festyn europejskiego kiczu i bezguścia (nie licząc wyjątków), fajnie, że raz w roku Europejczycy dowiadują się o istnieniu innych krajów:) (nie rozumiem zniesienia obowiązku śpiewania wyłącznie w swoim języku narodowym, jak to ongiś bywało), trzymam kciuki za wszystkich „naszych” i wysyłam sms-y, nie wzruszają mnie zarzuty „upolitycznienia” imprezy i serce mi rośnie, gdy Chorwaci głosują na Serbów, ci na Bośniaków, a Bośniacy na Chorwatów (+ wszystkie pozostałe warianty tej yugo-układanki), nie lubię, gdy Szwecja głosuje na Norwegię, ponieważ uważam, że powinna głosować na Bośnię, Chorwację, Macedonię itd…:), jeśli tylko mogę oglądam ze szczerym rozbawieniem, a potem całkiem zdrowa na umyśle wyłączam telewizor:)

W tym roku w barwach żółto-niebieskich wystąpi and the winner is…
Dino Merlin!:)


*
A tutaj poprzednie eurowizyjne Dinowe dokonanie:

3 komentarze:

magiana pisze...

ano, szkoda wielka, że nie w ojczystym języku. bo tak jest takie jakieś... nijakie. pozdrawiam :)

beharliblog pisze...

W ojczystym wersja też ponoć w ogóle ma być:), ale na samym konkursie niestety to zabronionie.
My również pozdrawiamy:)

beharliblog pisze...

Ach, rozpędziłam się - chyba nie jest zabronione, ale odkąd pozwolili na angolski, wszyscy tak śpiewają (ze względu na swe ponoc przyszłe europejskie kariery:), haha), tak ze w praktyce wychodzi na to samo...