środa, 21 października 2009

"Čudna jada od Mostara grada” c.d.


Naprawdę nie sądziłam, że w końcu przyjdzie mi o tym pisać. Zawsze czytając wiadomości na ten temat miałam nadzieję, że jutro to już na pewno i… Mostar będzie miał swojego burmistrza (a temat na newsa zniknie).
Niestety, moje ukochane bh miasto od ponad roku pozostaje bez „wodza”:). Dokładnie 05.10 stuknęło 365 dni od zakończenia lokalnych wyborów, których następstwem zazwyczaj jest wybór nowego lub pozostawienie na stanowisku starego burmistrza; nie w pięknym šeher Mostarze jednak takie ekstrawagancje…:)

Normalnie państwa\miasta zwykły podsumowywać pracę władz państwowych\miejskich 100 dni od zakończenia wyborów, ale Mostar jest przecież miejscem wyjątkowym i nowym zwyczajem dobrych kilka tygodni temu obchodził okrągłą rocznicę - 300 dni bez burmistrza:).
Z tej okazji (w portalu sarajevo-x.com) ukazał się tekst znanej mostarskiej dziennikarki Ameli Rebac, która przypomina, że „tym samym Mostar poprawił swój dotychczasowy rekord w pobijaniu niesławnych rekordów, z których najbardziej znane to: miasto z największą ilością dublujących się urzędów na świecie, miasto z polityką apartheidu w szkołach i jedyne [bh] miasto bez jednej nawet, z sukcesem przeprowadzonej po wojnie prywatyzacji”.

Mając na głowie tyle problemów radni miejscy (= członkowie poszczególnych partii), nie są w stanie, nie chcą, nie potrafią – jak zwał tak zwał, dogadać się co do większości w Radzie Miejskiej i wybrać „szefa” sobie i swojemu miastu, które od początku tej patowej sytuacji mierzy się po kolei ze: strajkami strażaków, strajkami urzędników miejskich, blokadami miasta li tylko zapowiadanymi oraz rzeczywistymi, brakiem budżetu – co za tym idzie wstrzymaniem wypłat w sektorze państwowym; przestało istnieć kilka instytucji kulturalnych, publicznych jadłodajni, centrum pomocy dla dzieci specjalnej troski… słowem przez ostatni rok w Mostarze normalnie (cokolwiek to znaczy w bh warunkach) nie pracowało ani przedszkole ani teatr.

Winien tej sytuacji jest m.in. specjalny Statut Mostaru, narzucony przez OHR; na mocy tegoż do wyboru burmistrza (nie ma głosowania w bezpośrednich wyborach powszechnych!) wymagane jest 2\3 głosów w pierwszej i drugiej turze, względnie ponad połowa w trzeciej. Do tego Burmistrz i Przewodniczący Rady Miejskiej powinni co 2-4 lata zmieniać się na stanowisku wg klucza narodowościowego, co w obecnej sytuacji jest niemożliwe, bo obie funkcje sprawują Chorwaci, (a jak wieść gminna niesie komunikacja mocno szwankuje ponoć nawet pomiędzy samymi siedzącymi w radzie Chorwatami).
„Jedynie w Mostarze burmistrz jest funkcją polityczną, a nie menadżerską – pisze Rebac – Mnie, jako zatwardziałej demokratki nie interesuje z jakiej burmistrz jest partii politycznej, dopóki w mieście wszystko funkcjonuje bez zarzutu…(…).”

Po długim oczekiwaniu na stanowisko OHR-u, wreszcie z końcem września wypowiedział się wysoki przedstawiciel Valentin Inzko:„Jako wysoki przedstawiciel (…) życzyłbym sobie, by rozwiązanie [sytuacji] zostało znalezione w Mostarze, a nie gdzieś w Sarajewie (…); być może dam politykom jeszcze trochę czasu, ale po 5 października nacisk [na nich] też będzie trochę większy, bo sytuacja, kiedy kolejny rok zaczyna się [bez burmistrza] to naprawdę zły sygnał”.


Nie ukrywano, że nadzieje co do osoby Inzka były większe – spodziewano się, że OHR wykorzystując „uprawnienia bońskie” po prostu narzuci miastu konkretną osobę. Tak się jednak nie stało, a sam Inzko opowiedział się jedynie za uproszczeniem procedury wyborczej burmistrza; wspomniał przy okazji, że „nie lubi korzystać w uprawnień bońskich”; zrobił to raz - narzucając miastu budżet – bajka się jednak skończyła, dokładnie o północy 30 września prysła bańka z kasą i skończył się okres tymczasowego finansowania miasta.
Kolejnym krokiem (raczej – kroczkiem) Inzka była zapowiedź wyraźnej reakcji z jego strony (strach się bać:) jeśli po 5.10 sytuacja nadal będzie patowa. O konkrety kazał pytać w połowie miesiąca.
Jest 21.10, sytuacja jest patowa, radni się kłócą, Inzko milczy.

A sami zainteresowani mieszkańcy Mostaru? Niektórym nie zbywa w tej sytuacji na poczuciu humoru (moi mostarscy znajomi np.proponują kandydatury swoje i swoich znajomych).
Wśród rzeki różnych forumowych śmieci można dokopać się czasem do całkiem sensownych wypowiedzi, oto maleńki przykład dyskusji o wielokulturowości czy jak chcą inni „wielokulturowości” miasta:
- „Mostar jest ostatnim miastem, które zachowało to coś, co było tak typowe dla BiH. (…) Osobiście uważam [multikulturowość miasta] za jego wielką zaletę (…), ale obiektywnie należy zadać sobie pytanie - na ile jest to zaletą, a na ile wadą w codziennym życiu. Np. rok po wyborach miasto nie ma burmistrza, nawet dziś temat odnowy centrum miasta jest sprawą polityczną (…). Pytania, które się narzucają to: czy taka tzw. multikult. to bardziej zaleta czy wada? Czy jest szansa by inne miasta stały się na powrót multikult.? (…) Co jeśli ten trend [zanikania ducha multikult.] spowoduje, że za parę dekad nasz region stanie się naprawdę monoetniczny?„
- „No jasne, Mostar jest miastem wielokulturowym, jak i Sarajevo (wschodnie i zachodnie:))… Ale, jak tak pomyślę to wcale nie inaczej jest w Nowym Yorku, i tam jest wiele (mono)etnicznych dzielnic.
Różnica „tylko” w tym, że NY ma burmistrza, straż pożarną, budżet, i państwo…”

*
Dziś o sytuacji w Mostarze mieli rozmawiać przedstawiciele rządzących HDZ BiH i SDA – nota bene S.Tihić nie zapomniał już wcześniej upomnieć się, że „teraz stanowisko burmistrza należy się SDA”. SDA? – A gdzie leży to miasto?:) A jego mieszkańcy to kto – sdańczycy?:)

Niepokój ten dzieli wspomniana pani Rebac: ”Mostar potrzebuje (…) władz, dla których priorytetem będą prawa i oczekiwania mieszkańców”. Nie podobają się jej (oj, mnie też nie) różne dziwne pomysły wspólnoty międzynarodowej co do podziału miasta. ICG (Międzynarodowa Grupa Kryzysowa) zaproponowała podział miasta na 2 części: Stare i Nowe Miasto. „Ten podział raz jeszcze potwierdza „palestynizację” Mostaru (…), bo oznacza to podział na miasto bośniackie i chorwackie , a to dokładnie to, przeciw czemu walczy cały demokratyczny świat.”
Najbardziej podoba mi się końcowe wezwanie pani Rebac, które niech będzie pointą:
„Niech go podzielą, ale poprzecznie”. :)

Brak komentarzy: