wtorek, 16 lutego 2010

Prezydent wszystkich Chorwatów?

Minęło dobrych kilka tygodni od wyborów prezydenckich w Chorwacji. Te jak wiadomo wygrał kandydat najbardziej muzykalny - Ivo Josipović. Znajoma z Zagrzebia twierdzi, że nowy prezydent „nit’ smrdi nit’ miriše” – tłumacząc z naszego na nasz - „ni mjaso ni ryba”. Ogólnie rzecz biorąc - Chorwaci zagłosowali bardziej przeciw kontrkandydatowi Josipovicia niż za nim samym, a biorąc pod uwagę „klasę” niejakiego Milana Bandicia, za ten a nie inny wybór należy im się „velika hvala”.
Jak ogólnie wiadomo jakiekolwiek wybory w Chorwacji od lat z okładem piętnastu nie są sprawą wyłącznie „pięknej naszej” Republiki Chorwacji, ale sprawą wszechchorwacką, a więc i hercegowińską, posawińską itd… w rezultacie sprawą bośniacko-hercegowińską. Tak więc prez. Josipović interesuje nas głównie o tyle, o ile ów zagrzebski „smrad”(smród) względnie „miris”(zapach) dosięgnie terytorium sąsiedniej BiH.
Jakoś tak się składa, że nowo wybrani hr. prezydenci więcej mają do powiedzenia o „starych Chorwatach za granicą” jeszcze jako kandydaci niż potem, dlatego ostatnie aktualne wypowiedzi Ivo Josipovicia o BiH pochodzą z czasów jego niedawnej przedwyborczej wizyty w Bośni i Hercegowinie, podczas której stwierdził m.in. że w interesie RH jest, by bh. Chorwaci pozostali w BiH jako jej konstytutywny i równoprawny naród, na czym, przy jednoczesnym poszanowaniu suwerenności BiH, powinna zasadzać się polityka Chorwacji w BiH.
W odróżnieniu od swoich poprzedników – czyli wszelkiej maści kandydatów zabiegających o głosy hercegowińskich Kroatów, Josipović postanowił wspaniałomyślnie nie zaśmiecać pięknej bośniacko-hercegowińskiej przyrody plakatami, bilbordami i innymi spotami i postawił na oryginalność czyli rozmowy z każdym, zarówno w Mostarze jak i w Sarajewie, „mającym wpływ na to, za czym się opowiada”. Nie zapomniał, oj nie, przypomnieć bh. wyborcom, że „liczy na wszystkich mających obywatelstwo i prawo głosu”. (josipovic.net)
„Dopóki Chorwaci w BiH mają konstytucyjne [wg konstytucji RH oczywiście] prawo głosu, nikt nie śmie im go odbierać” – dodał obecny prezydent, czego nie omieszkał zauważyć portal hercegovina.info przypominjąc, a raczej wypominając Josipoviciovi drastyczne odejście od dotychczasowej polityki jego partii (SDP), dla której do tej pory prawo głosu bh. Chorwatów było kwestią dyskusyjną. Co gorsza, Josipović wyraził (ponoć) swoje poparcie dla pomysłu rewizji układu z Dayton i utworzenia trzeciego - chorwackiego entitetu w BiH. Dayton odegrał swą rolę ustanawiając pokój w BiH – twierdzą partyjni koledzy prezydenta, ale oczywiste jest, że BiH nie funkcjonuje dobrze, jednak wszelkie zmiany należy wprowadzać za porozumieniem trzech stron.
To się nazywa dyplomacja:) – tym bardziej, że planowane zmiany w chorwackim prawie wyborczym dla bh. Chorwatów nie niosą nic dobrego. Być może niedługo Chorwaci o podwójnym obywatelstwie będą zmuszeni zdecydować się na konkretny adres, bowiem przywilej głosowania w wyborach będzie przysługiwać tylko tym, którzy mieszkają w miejscu zameldowania, w przeciwnym razie policja będzie miała prawo skreślić takie osoby z list wyborców.
Przy okazji uspakaja się, iż niezadowolenia Chorwatów z RH, nie wywołuje prawo głosu Chorwatów z BiH jako takie, ale wszelkie oszustwa i zdarzające się wielokrotnie w przeszłości tzw.nieprawidłowości:), które zwykle są przyczyną animozji między Chorwatami [?!]. Tylko „bądźmy szczerzy – po raz wtóry błysnął odkrywczo portal hercegovina.info - owe nieprawidłowości kreuje się w Zagrzebiu, nie w Mostarze”.
Z autopsji wiem również, że być może „niezadowolenia Chorwatów z RH nie wywołuje prawo głosu Chorwatów z BiH jako takie”, ale już sama obecność Chorwatów z BiH w Chorwacji jako taka i owszem…

Ale wracając do wyborów – Hercegowińczycy pana Josipovicia mają w głębokim poważaniu i na stanowisku prezydenta wszystkich (?) Chorwatów najchętniej widzieliby swojego „ziomala” rodem ze wsi Pogana Vlaka - Milana Bandicia. Wysiłkom wszelkim i poparciu Josipovicia dla trzeciego entitetu wbrew bh. Chorwaci prawie „jak jeden mąż” zagłosowali na dotychczasowego burmistrza Zagrzebia oraz fana chorwackiego piosenkarza-ustaszy Marka Perkovicia Thompsona, choć nawet ta niezwykła zgodność „krewnych i znajomych” nie uchroniła go przed wyborczą klęską:), a i „jeden mąż” okazał się niereformowalny (o czym niżej…).
Chorwaci z Mostaru, Neum, Ljubuški, Čapliny i okolic nie ukrywają swego sentymentu do Zagrzebia i innych metropolii „swojej domoviny”, a na wspomnienie, że mają przecież przedstawiciela narodowego w Prezydium BiH, robią dziwne miny… (wiem, bo znam te miny:)…
Ten ogólnie znany fakt potwierdza błyskotliwy (jak zawsze, ech:) Boris Dežulović, w swoim felietonie „Kto głosował na Ivo Josipovicia?” („Nezavisne novine”), komentując wyniki głosowania w drogiej nam Hercegowinie. Rekord popularności Bandicia padł w maleńkiej gminie Ravno, znanej głównie z tego, że jako pierwsze ucierpiało pod atakiem JNA, jeszcze na pół roku przed hmm… oficjalnym rozpoczęciem wojny w BiH. Licząca sobie 1770 mieszkańców gmina od tego roku sławna będzie i z tego, iż w drugiej turze wyborów spośród 363 wyborców 99,72% zagłosowało na Bandicia, co oznacza, że Ivo Josipović otrzymał głosów 1 (słownie: jeden).
„To największe zwycięstwo w historii europejskiej demokracji, szansa że jakiś socjaldemokrata zdobędzie głos w Ravnem były mniejsze, niż gdyby ktoś oddał głos na irańskiego reformistę Mousaviego w (…) rodzinnym mieście M.Ahmadinedżada” – komentuje autor, i dalej: „Ta pozostała w Ravnem garstka dzieci otrzymała za zadanie, by nocą trzymać straż i patrzeć, czy ktoś (…) nie opuszcza wioski, mężczyźni natomiast (…) zrezygnowanie machają ręką i twierdzą, że trzeba tylko poczekać, komu mafia zapuka do drzwi”:)
*
Obserwuję z bliska i z daleka całe to chorwacko-chorwackie zamieszanie od lat zawsze mając wrażenie, że to jakiś zaklęty krąg. Bośniacko-hercegowińscy Chorwaci są zakładnikami zarówno fałszywej i fatalnej polityki prowadzonej w stosunku do nich od czasów doktora Tudjmana, bieżącej sytuacji w BiH, jak i nieustannego poczucia własnej krzywdy, anachronicznego sposobu myślenia i ślepej wiary w „matkę Chorwację”.
Ciężko uwierzyć, że kiedyś (czyt. za Jugi) nawet dubrowniczanki jeździły na zakupy do Mostaru; dzisiaj bh. Chorwaci jadą jak muszą (np. karetką na sygnale), a Chorwatki z Neum wolą rodzić dzieci w Dubrowniku (choć odległość do Mostaru jest ta sama – 70km).
Tymczasem, pukając coraz głośniej do bram UE Chorwaci z Chorwacji coraz wyraźniej wyzwalają się z „uścisku” braci Hercegowińczyków. „Co oni mają w głowach? (…) 15 lat po wojnie, 10 po śmierci Tudjmana są jak jakaś nachalna kobieta, która nie rozumie, że wszystko skończone, i tylko ciągle męczy i dzwoni”, Chorwatom ze stolicą w Zagrzebiu:) wyraźnie działa na nerwy fakt, „iż Hercegowińczycy mieszają się do ich życia i głosują w ich wyborach” – ocenia sytuację publicysta „Jutarnjego listu” Ante Tomić, twierdząc, iż zagrzebscy politycy muszą wreszcie przestać obiecywać Chorwatom z Hercegoviny, że ci są częścią BiH tylko na chwilę.
[Cytuje także swego mostarskiego przyjaciela, który rzecz komentuje dosadnie: „Byłoby lepiej gdybyśmy się podłączyli do kanalizacji, nie do Chorwacji, przynajmniej jako gówna dotarlibyśmy do morza”:)]
*
Co powiedziałaby Neretwa, gdyby mogła mówić? - "Czuję sie wpuszczona w kanał"?:)
*
Z kolei gniew Chorwatów ze stolicą w… Mostarze:), wywołali rodacy z Chorwacji „wybierając nie tego co trzeba kandydata”, tym samym zdradzając ich po raz drugi.
To poczucie krzywdy nie do końca jest bezpodstawne, bo przecież dopóki bracia Hercegovci potrzebni byli „na froncie”, lub potem jako „martwe dusze” na listach wyborczych, nikt nie miał im niczego za złe…
„Nie jesteśmy tu bez grzechu – pisze Tomić – (…) Tudjman nie został wybrany w Ljubuški, (…) zło które ich dotknęło przyszło z Zagrzebia (…)”. „To nie antywojenne demonstracje w Zagrzebiu zatrzymały wojnę z Boszniakami”.
Masakra w Ahmići, obóz w Dretelj i zburzenie Starego Mostu sprawiło, że Chorwaci nie tylko stracili twarz, ale zaprzepaścili spokojne życie Chorwatów w Sarajewie, Zenicy i innych miejscach BiH. Kiedy więc przepadło wszystko, co obiecywał Hercegowinie Tudjman, bh. Chorwaci poczuli się oszukani i wykorzystani.
„Właściwie trudno osądzać ich za to, że czekają na spełnienie danych kiedyś obietnic. (…) [choć] miliardy przeznaczone na emerytury dla (…) generałów, zepsutych urzędników wydających paszporty serbskiej mafii (…) można było przeznaczyć na przedszkola i szpitale”.
*
Pointa? HR jak Hercegovina:)

Tymczasem, po przerwie na reklamę, dobrosąsiedzki wątek w życiu BiH-u snuć będziemy…:)
*
Neum. Czy to jeszcze BiH, czy już Chorwacja? Czy też odwrotnie...?

Brak komentarzy: