czwartek, 14 sierpnia 2008

Sarajevooo...!!!

...wołał sympatyczny Vucko - maskotka Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie.

Jedną z chętniej (przytaczam za "Dani" nr 243) opowiadanych historii o początkach sarajewskiej Olimpiady jest sympatyczna "legenda" mówiąca, że cały pomysł narodził się w kafanie, w głowach kilku zapaleńców, m.in. ówczesnego burmistrza miasta Dane Maljkovicia, prof. Ljubišy Zečevicia i jednego z przedstawicieli władz - Dragutina Kosovaca, którzy w pięknych okolicznościach bośniackiej przyrody, czyli wśród papierosowego dymu:) jako pierwsi zaczęli lobbować na rzecz Igrzysk w BiH. "Mamy śniegu do woli, i ćevapy, i zapach Orientu, i kochamy sport...", mieli przekonywać. W każdym razie nie jest wykluczone, że u początków tego wydarzenia stał autentyczny entuzjazm.

Tak czy siak wkrótce zaczęto oficjalnie mówić o kandydaturze Sarajewa. Pomysł, by miasto zostało gospodarzem igrzysk przyjęto... sceptycznie, jako próbę "niesienia kaganka oświaty do ciemnego vilajetu", zaś pomysłodawcy zostali okrzyknięci megalomanami. Podobno Słoweńcy pokusili się nawet o rozmowę z samym (będącym już wtedy - dosłownie - jedną nogą w grobie "ojcem narodów") Tito i namawiali go do rezygnacji z Olimpiady (bo za drogo, bo to, bo sio...), lecz ten, mający słabość do Bośni, nie posłuchał.

Ostatecznie Sarajevo oficjalnie zgłosiło swoją kandydaturę w 1977r, by rok później, pokonując japońskie Sapporo, otrzymać prawo do organizacji ZIO AD 1984!

Jak twierdzi jeden z organizatorów Ahmed Karabegović, Sarajevo otrzymało to prawo nie z sympatii, ze względu na egzotykę czy wielokulturowość, ale dlatego, że jako jedyne uwzględniło koncepcję, by na przestrzeni 24km zrealizować wszystkie zawody we wszystkich (6-ściu!) dyscyplinach.

Rzecz jasna były i inne argumenty: budowa obiektów sportowych, rozwój turystyki zimowej i pozytywna propaganda dla BiH i miasta. Nie brakowało i przyczyn stricte politycznych: ówczesna Jugosławia, "siedząc okrakiem na płocie":), była pupilkiem tak wschodniej jak i zachodniej strony "żelaznej kurtyny", dawała mało powodów do ew. bojkotu Igrzysk i była (mój ulubiony zwrot) - "gwarantem spokoju w regionie", "symbolem jedności i braterstwa między narodami":) słowem - wilk syty i owca cała.

Tak więc 8 lutego 1984 na stadionie Koševo ówczesny burmistrz Sarajeva Uglješa Uzelac zamachał olimpijską flagą, Sanda Dubravčić ("jugosłowiańska" panczenistka) zapaliła olimpijski znicz, a podczas otwarcia (co pamiętam dość dobrze) "bratnie narody" odtańczyły tradycyjne kolo układając się w kształt olimpijskich kręgów.

W Olimpiadzie wzięło udział 49 państw, 1272 sportowców, rozegrano 49 zawodów w 6-ściu dyscyplinach. Pierwszym medalistą został Słoweniec (wówczas Jugosłowianin:) - narciarz alpejski Jure Franko. Jak przypominają "Dani", Sarajlije ponoć krzyczeli z trybun: Više volimo Jureka, nego domaćeg bureka! Czyli: bardziej kochamy Jurka niż naszego burka!:) (Ale nie pieska, tylko taką potrawę. Ale nie chińską:)


Wracając jeszcze do wątku przygotowań, warto przypomnieć, że na potrzeby igrzysk, jak twierdzą złośliwi - wybudowano Sarajevo. Faktem jest, że w 500-tysięcznym mieście, które od 45-go roku prawie 7-krotnie zwiekszyło swą objetość, powstało wiele obiektów, nie tylko sportowych i to bez względu na wielki kryzys gospodarczy w SFRJ na pocz.lat 80-tych. Do tego, urzędnicy pozostałych YU-republik nie przywykli do tego, by Bośniacy wydawali tyle pieniędzy i to w dodatku na Olimpiadę, zamiast na np. tereny narciarskie w Słowenii, skocznie na Avali, na Kopaonik, remont stadionu Crvenej Zvezdy i dalej w ten deseń...
Łącznie sarajewskie Igrzyska kosztowały 150mln $, z czego 131mln poszło na budowę stadionu Koševo, reszta na powstanie hali "Zetra", odnowę Skenderiji, remont skoczni na Igmanie, tras na Jachorynie i Bjelašnicy; sam tor saneczkowy na Trebewiciu koztowal 12 mln. Wybudowano wioskę olimpijską i osiedle dla dziennikarzy, nowy "szary dom" RTV, hotel Holiday Inn i wiele innych, poszerzono lotnisko.
Jak obwieszczono w końcowym raporcie, były to pierwsze igrzyska zimowe zakończone zyskiem - 12 mln $, z czego 2 mln zjadła inflacja, a za reszte wybudowano po wszystkim jeszcze kilka obiektów sportowych.
Jugosłowianie, jak stało w oficjalnym raporcie MKOl-u, zorganizowali wówczas, jak do dziś twierdzą, niektórzy szczerze, a inni z przekąsem "najlepsze ZIO do tej pory" (czyli do 84r).
Większość (82%) pieniędzy dał Komitet Organizacyjny (z tzw.przychodów własnych), reszta pochodziła z "wkładu społeczeństwa". A ten był niemały. Bowiem Sarajlije i tysiące obywateli innych republik stali się wolontariuszami Igrzysk, pracując społecznie dla dobra swojego miasta i SR BiH.
"Sarajevo w owym czasie to była prowincja (...), miasto było brudne (...), hotele nieuporządkowane, obsługa nieprofesjonalna, higiena zła" (...) Najciężej było walczyć z przekonaniem, że (...) pracę wykona ktoś drugi: państwo, partia, policja."
Walkę z "prowincjonalizmem" Sarajewa zaczęto więc od wyglądu kelnerów i... toalet (które, jak twierdzą zlośliwi, i dziś nie są tak czyste jak wtedy).
Trudno uwierzyć, ale wzorem dla odnowy fasad budynków starego miasta, jak twierdzi Hajrudin Čengić, był ... Vukovar.
Tak, czy siak "Sarajevo stało się hitem (...) bo funkcjonowało na zasadzie wolnego rynku (...), jak świetnie zorganizowana firma".
A dziś...?
Już po zakończeniu Igrzysk w 84r. zaczęto planować następne. Także w Sarajewie. Początkowo pomyślano o roku 2014, jako 30-rej rocznicy pierwszej bh Olimpiady i 100-letniej sarajewskiego zamachu.
Nie trzeba mówić, z czym w ostatnich latach kojarzy się Koševo, lotnisko na Butmirze, czy Holiday Inn, lecz mimo to już w 2002 roku Sarajevo przedłożyło swoją kandydaturę do organizacji ZIO 2010. MKOl (mimo wielu przygotowań, w tym ponownego zaangazowania prof. Zečevicia) tejże nie zaakceptował. Nie da się ukryć, że i entuzjazm mieszkańców, a może i niektórych publicystów jakby mniejszy: "Komitet Organizacyjny niesprawiedliwą decyzję MKOl-u przyjął spokojnie, ale i z przekorą. Jego członkowie nie kryją zamiaru, by proponować kandydaturę Sarajewa do organizacji ZIO w 2014, a potem kolejno 2018, 2022, 2026..., dopóki nie przeszkodzi im w tym globalne ocieplenie."("Dani", nr 272)
"W 78-ym roku miasto miało 1 halę i 1 centrum narciarskie, ale funkcjonowało, mające względny szacunek państwo. (...) W 2002r mamy 2 ski centra, zniszczony tor bobslejowy, zniszczone skocznie, lodowisko bez lodu, 2 entitety i pamięć o 11 września. (...) wtedy wszyscy byli gotowi pracować za darmo, dziś pytają, co będą z tego mieć".
Ahmed Karabegović upiera się jednak, ze "jeśli nie opowiemy się za olimpiadą zostajemy przy status quo...", powołuje się też na moralny dług, jaki świat ma do spełnienia wobec Sarajewa i Bośni, gdy mógł, a nie zapobiegł wojnie. Poza tym organizacja to nowe miejsca pracy, i... autostrada (!!!:). "Koszty to problem marketingu, można to zrobić tak, że żaden mieszkaniec miasta nie zapłaci za to ani marki" - twierdzi Karabegović.
Jeden z ówczesnych uczestników olimpiady Bojan Krizaj mówi tak: "(...) Nie wiem czy którekolwiek z państw tego regionu ma szanse [nie miała jej tez Kranjska Gora w 2002r]. Przede wszystkim myślę o nie zdefiniowanym poglądzie MKOl-u na IO. Nie są pewni, czy to ma być biznes, czy sport". Jak wiadomo - są pewni: biznes.
Wiadomo też, że w 2010r. na igrzyska trzeba jechać do Vancouver, a w 2014 do Soczi. Mimo to niektórzy sarajewianie trzymają ręke na pulsie i już przebąkuje się o wystawieniu kandydatury Sarajewa w roku 2018. M.in. w tym celu władze RS stworzyły program "Jachoryna 2016", do tego roku ma powstać tam nowoczesne centrum sportów zimowych.
A Olimpiada w BiH? Jestem za a nawet przeciw!:)
W końcu mamy: śniegu do woli, i ćevapy, i zapach Orientu, i dwa Sarajevaaa...!!! :)

Brak komentarzy: