poniedziałek, 15 marca 2010

Wojna boszniacko-serbska pod flagą Wielkiej Brytanii


Od kilku tygodni przyglądam się sprawie, która zaprząta bh. media (i polityków przede wszystkim) o wiele bardziej niż toczący się właśnie proces Radovana K.

Otóż: 1-go marca w Londynie został zatrzymany Ejup Ganić – były (boszniacki) członek Prezydium BiH z czasu wojny 1992-95. Do jego aresztowania doszło na skutek żądania Serbii, która oskarża boszniackiego polityka o to, iż w maju 1992 brał udział, tudzież wydał polecenie do ataku na wycofującą się z Sarajewa kolumnę JNA (Jugoslovenska narodna armija), w wyniku którego zginęło 6 serbskich żołnierzy, a 186 zostało wziętych do niewoli.
Ów wojenny epizod znany pod nazwą „casus Dobrovoljačka” (od nazwy ulicy, na której miał miejsce) jest jedną z najbardziej emocjonujących, nie rozwiązanych dotychczas spraw bośniackiej wojny. Niedawne aresztowanie Ganicia w Wielkiej Brytanii być może stanie się początkiem końca (?) całego zamieszania.

Ganić od kilku jednakże dni jest na wolności. Kaucję w wysokości 200 tys. funtów (430 tys. KM) wpłaciła niejaka Sanela Jenkins – kobieta interesu rodem z Sarajewa, żona brytyjskiego bankiera i honorowa doradczyni Prezydium BiH. Tak więc Ejup Ganić decyzją brytyjskiego sądu pozostanie w Londynie w mieszkaniu przyjaciela, lecz pod nadzorem policji, przed sądem będzie występował z wolnej stopy.
Na początkowe pogłoski o tym, że na kaucję miałyby zostać przeznaczone środki z budżetu BiH mocno obruszył się (jak zawsze w takich sytuacjach niezastąpiony) Milorad Dodik. W tym wypadku byłoby trudno nie przyznać mu racji, tymczasem pogłoski okazały się… pogłoskami, a z opresji uratowała Dodika pani Jenkins…:)

Oczywiście serbsko-boszniacka awantura, która rozpala emocje po obu stronach i w której każdy ma coś do powiedzenia, dla nikogo nie jest żadnym zaskoczeniem. Serbowie bronią „sprawiedliwości”, Boszniacy ogólnie „czci i niepodległości BiH” w zgodzie ze znanym wszem i wobec na Bałkanach porzekadłem - „Wszyscy jesteśmy…”. Tym razem „wszyscy jesteśmy Ejupem Ganiciem”.

Co ciekawe w kwestii ujęcia Ganicia zgody nie ma także w rodzinie. W rodzinie świeżo upieczonego ambasadora BiH w Serbii. Boriša Arnaut kilka dni po aresztowaniu Ganicia objął urząd w Belgradzie, jednak o głośnej sprawie z serbskimi urzędnikami nie rozmawiał twierdząc, że nie ma jeszcze wszystkich informacji; uważa jednak, iż Serbia posiada ważne dowody i nie ma wątpliwości, że Ganić odpowiedzialny jest za zbrodnię popełnioną na ulicy Dobrovoljačkiej.
Tymczasem adwokat Ganicia - syn ambasadora - Damir Arnaut razem z przewodniczącym Prezydium BiH Harisem Silajdžiciem kilka dni temu, zaraz po uwolnieniu Ganicia z aresztu (11.03), pobieżeli do Londynu z „prywatną”, przyjacielską wizytą do podejrzanego (bez zgody pozostałych dwóch członków Prezydium – dodajmy), przy czym Arnaut (syn) oświadczył, iż ścigając Ganicia Serbia „atakuje wprost suwerenność BiH”.
Przewodniczący Silajdžić z tej okazji zamienił słowo z ministrem spraw zagranicznych GB, ponoć głównie besztając dyplomatycznie ministra za „łamanie konwencji wiedeńskiej”.
Zresztą stronie brytyjskiej, która jakoby nie zapewniła, a wręcz uniemożliwiła byłemu członkowi Prezydium spotkanie z panią ambasador BiH oraz rodziną, mimo iż ten jest posiadaczem paszportu dyplomatycznego, obrywa się od początku całej awantury. To ciekawe, że Hary nie ma pretensji do bośniackich sądów, iż przez cztery lata nie potrafiły „wytrącić Serbii broni z ręki”, ale aby przywołać do porządku brytyjskiego ministra, pofatygował się do Londynu.

Podejrzany Ejup Ganić do Londynu pojechał z krótką wizytą. Okazję wykorzystała Serbia która, jako się rzekło, zażądała od Brytyjczyków (na podstawie wydanego wcześniej listu gończego) aresztowania byłego boszniackiego polityka.
Na te rewelacje ocknęła się i Prokuratura BiH domagając się (po czterech latach praktycznie „nicnierobienia” w tej sprawie) ekstradycji i wydania Ganicia odpowiednim organom Bośni i Hercegowiny, powołując się przy tym na prawo, które w ściganiu i sądzeniu podejrzanego uznaje pierszeństwo BiH, jako że jest on jej obywatelem.
Pewnego smaczku sprawie dodaje fakt, że Ganić do tej pory latami mieszkał sobie spokojnie w Sarajewie w sąsiedztwie… bh. prokuratury. :)
W wydanym przez nią oświadczeniu twierdzi się, iż serbskie władze obecnie samowolnie tropią obywateli BiH, od kiedy na przełomie 2004\2005 roku działania takie przestał nadzorować haski Trybunał (ICTY); nie ustanowiono jednak żadnych nowych mechanizmów, które uniemożliwiałby ściganie podejrzanych bez ważnych dowodów ich winy.

Niedługo potem MSZ Serbii potwierdziło, iż z Sarajewa dotarła nota protestacyjna, którą bośniacki MSZ skierował jako reakcję na aresztowanie Ganicia.
Jak zawsze w takich przypadkach kwitnie sztuka epistolografii: w reakcji na reakcję:) serbski przedstawiciel w Prezydium BiH Nebojša Radmanović skierował pismo do prezydenta Serbii B.Tadicia, w którym stwierdza stanowczo, iż wspomniana nota wysłana została bez zgody i wiedzy jednego z trzech członków Prezydium (czyli Radmanovicia); w ten to sposób w polityce zagranicznej BiH naruszono zasadę konsensusu, jak również dobrosąsiadzkie stosunki między Serbią i Bośnią.
W jednym z pierwszych swoich wystąpień N.Radmanović wyraził pewność, iż „w całej tej sprawie istnieją ludzie, którzy chcą chronić siebie”, po czym oskarżył Harisa Silajdžicia, że ten stoi na czele grupy osłaniającej całe wojenne Prezydium. (Grupa trzymająca władzę?!:)
„Jest tu cała grupa ludzi, która myśli, że zbrodnie popełnione w imieniu RBiH pozostaną bez kary”, twierdzi „serbska część” Prezydium.
Wyjazd Silajdžicia do Londynu określił Radmanović jako jego prywatną wizytę, a ostatnio stwierdził także, że BiH powinna przeprosić Brytyjczyków za wszelkie krytyczne uwagi na temat ich sądownictwa, jak i to, że BiH „coraz bardziej przypomina prywatne państwo” tak więc ”Serbowie, którzy nie akceptują takiej polityki, muszą (…) zdecydować, czy chcą w przyszłości pracować w instytucjach BiH”.
Silajdžić nie pozostał dłużny twierdząc, że aresztowanie Ganicia to „działania motywowane politycznie, poważnie naruszające proces normalizacji stosunków między BiH i Serbią”, która według niego pragnie rewizji swojej najnowszej historii „Od Serbii oczekujemy przyjęcia (…) rezolucji w sprawie Srebrenicy, w której to [rezolucji] jednakże pragnie ona uniknąć słowa „ludobójstwo”…

Bez względu na wynik przepychanek tego rodzaju, decyzję o wydaniu\nie wydaniu Ejupa Ganicia Serbii brytyjski sąd podejmie sam, w ciągu 45 dni licząc od dnia aresztowania, termin rozprawy przewidziano na 25 marca.
Sprawa ta ponoć poruszyła nawet media brytyjskie (nie sprawdzałam, ale wierzę, bo wiadomość ta przebiła się nawet do Polskiego Radia, a źródłem informacji z bratnich naszych krajów słowiańskich są w dużej mierze media zachodnie…).

Cały ten hałas (miejmy niedzieję jednak o coś..) jako żywo przypomina niedawną awanturę wywołaną sprawą Iliji Jurišicia (patrz - kilka postów w dół). Komentarze także są bliźniaczo podobne – kolejny raz przypomina się, że 15 lat po wojnie BiH nie wypracowała mechanizmów, które pozwoliłyby jej wypełniać swoje podstawowe obowiązki, m.in. by chronić własnych obywateli.
„Przypadek Ganicia – pisze E. Suljagić - to część reżimu Tadicia, którego to instrumentem jest także M.Dodik; podkopywanie instytucjonalnej wydajności BiH ma na celu zademonstrowanie, że na dłuższą metę jest ona (…) nie do utrzymania”.
Podobnie jak wtedy tak i w tym przypadku zauważa się, iż żądanie Serbii wydania Ganicia to w pewien sposób przyznanie się do agresji na BiH, do udziału w wojnie w Bośni w ogóle, od czego latami Serbia się odżegnywała. Bo skąd zapał do obrony swoich ofiar w BiH, skoro, jak twierdzi - Republika Serbii z wojną w Bośni nie miała nic wspólnego?

Władze Republiki Serbskiej w 2003 roku przesłały do Hagi sporą dokumentację, dotyczącą przypadku z ulicy Dobrovoljačkiej. Ówczesna prokurator Carla del Ponte, uważała ponoć owe dowody za niewystarczające, aby z całą pewnością stwierdzić winę Ganicia. Dokumentacja następnie została udostępniona prokuraturze BiH, ta w 2006 roku otworzyła postępowanie, które miało zakończyć się w ciągu 6 miesięcy. Prawie 4 lata później nie zakończono jeszcze czynności śledczych, dając tym podstawy do przypuszczeń, że w grę wchodzi nie tylko niewydolność określonych instytucji, lub kompletny brak organizacji pracy, ale też celowe zaniechanie.

Casus „kolumna z ulicy Dobrovoljačkiej” jest ciekawy także (czy może przede wszystkim) dlatego, że ściśle wiąże się z pewnym ważnym wojennym epizodem –mianowicie z ujęciem przez Serbów Izetbegovicia na sarajewskim lotnisku w maju 1992 po jego powrocie z rozmów pokojowych w Lizbonie i późniejszą wymianą boszniackiego prezydenta na serbskiego wojskowego Milutina Kukanjca. I oczywiście z wydarzeniami mającymi miejsce w tzw. międzyczasie…
Atak na kolumnę serbskich żołnierzy jest wierzchołkiem góry lodowej w całym nie wyjaśnionym dotąd zdarzeniu.
c.d.n…

Źródła: Sarajevo-x.com, e-novine, „Oslobodjenje”
*
Aby nie kończyć jednak tak pesymistycznie – poniżej akcent refleksyjno-humorystyczny. Zainspirowana wymianą korespondencji między dyplomatami BiH i RS, oraz dzisiejszą wizytą listonosza, który przyniósł mi Kaplanowe „Bałkańskie upiory”:), prezentuję jeden z moich ulubionych obrazków z portalu srbovanje.com:
„Kochamy listonoszy”

Adres na kopercie: Vukasin 6 (lat), Jelisaveta 3 (lata)
Nie znam nazwiska
Fruska Gora, Serbien
Ich ojciec jest duży, prowadzi citroena berlingo
wozi turystów
(Proszę listonosza, by ich odnalazł) :):):)

Brak komentarzy: