...czyli zdrady ciąg dalszy, w dodatku z siłami nieprzyjaciela:), z wątkiem bośniackim tym razem jednakowoż.
Bez zbędnych wstępów - dziś będzie o kolejnym "morderstwie" na Yugopolisowej płycie, które dotknęło mnie szczególnie, dotyczy bowiem piosenki Djordja Balasevicia:) "Neki novi klinci", w wersji polskiej (licho raczy wiedzieć czemu) "Morze Śródziemne...".
Przeżyję już tę "wannę Joannę" i pozostałą wesołą yugopolisową twórczość tekstową (sorry za rym:), ale kiedy wysłuchałam tego (Boże wybacz) "Morza Śródziemnego...", które przepłynęło przez Atrakcyjnego Kazimierza (tym razem bez Cyganów, a szkoda...:), zrobiło mi się po prostu przykro...
Nie wiem, co powodowało autorem tekstu (całkiem zacnym skądinąd panem Bryndalem:), ale o Balaseviciu i jego piosenkach nie wiedział zapewne wiele. Nadrabiał wyobraźnią, a zaiste trzeba ją mieć, aby największemu "marynarzowi floty panońskiej" przypisać... wpływy śródziemnomorskie...:). Z warstwą muzyczną i wykonaniem, też według mnie, nie najlepiej i poszę mi wierzyć, ale trwało dobrą chwilę, nim - słuchając polskiej wersji po raz pierwszy - zorientowałam się w którym kościele dzwoni.
Nie będę prezentować całej biografii Balasevicia, bo tutaj nie ma miejsca...:), a podstawowe dane o wojwodziańskim bardzie bez trudu można odnaleźć w internecie. Nie będę się też dłużej pochylać nad swym bólem:) spowodowanym dwukrotnym (i więcej razów nie będzie:) wysłuchaniu "utworu". Jestem pewna, że nikt nie śmiałby zrobić takiego numeru ani Dylanowi, ani Nohavicy pisząc do ich piosenek tekst, który się nijak ma do oryginału i do danego wykonawcy w ogóle...
Tego się nie robi Artyście.
Wobec tego, tak brzmi oryginalny utwór, pochodzący z końca lat 70-tych, kiedy Djordje zaczynał swoją karierę:
*
Balasević, jugosłowiański bard, pieśniarz, poeta, pisarz, aktor, a ostatnio i reżyser, od wielu lat jest także Ambasadorem Dobrej Woli UNICEF. Nie tylko w ramach "ambasadorskich" obowiązków kilkakrotnie odwiedził Sarajewo, koncertując zawsze przy wypełnionej po brzegi sali. Dowód poniżej:
*
Djordje, dla znajomych Djole:), posiada również niezwykłe zdolności aktorskie, zwłaszcza komiczne, które przez jego fanów cenione są na równi z talentem muzyczno-literackim, a jego wybitna koferansjerka jest oczekiwana i oklaskiwana nie mniej niż muzyka.
W sieci krąży kilka naprawdę smacznych "djoletowych" kawałków, stety\niestety dla tego wpisu, po serbsku, więc znajomość języka raczej wymagana. Starałam się wybrać (a wybór jest naprawdę dramatycznie trudny:), jakiś bardziej zrozumiały dla wszystkich. Poniżej próbka balaseviciowych możliwości - rozmowa Djordja z węgierskim celnikiem na granicy, gdy Balasević udawał się na swój koncert do Budapesztu. Zazwyczaj z tłumaczenia kawału wychodzi tragedia:), więc chyba się jednak powstrzymam... (po historii o madziarskim celniku, następuje opowieść o babci artysty, która lubiła oglądać telewizor, choć nie do końca opanowała instrukcję obsługi...:)
*
*
I wreszcie Balasević w najnowszym wydaniu, czyli jako reżyser swojego, jak sam mówi, najdłuższego na świecie teledysku:). Od jakiegoś czasu Djordje promuje film oparty na tekście jednej ze swoich kultowych pieśni "Prica o Vasi Ladackom". W tym też celu 18.11. Balasević po raz kolejny zagości w Sarajewie:). Film nosi tytuł "Kao rani mraz", a grają w nim m.in. Rade Serbedzija i córka artysty Jovana Balasević.
*
*
A na deser cytat jednego z wywiadów z Balaseviciem, w którym opowiada o swej podróży do YU-es-ej:). Djordje znalazł się tam w towarzystwie wielkich gwiazd, jak i on, pełniących rolę Ambasadorów Dobrej Woli; między nimi znalazł się Danny Glover, który dnia pewnego zagaił Djordja z typowym amerykańskim optymizmem: "Jak się masz?", "Lepiej niż na to wyglądam" - oparł Djole z typowo bałakańską szczerością:). "A skąd jesteś?" - dociekał aktor, na co Djole, że z terenów byłej Jugosławii. "O, Jugosławia! Byłem niedawno w Pradze", odparł był Glover. Kiedy Djordje uświadomił sympatycznemu Amerykaninowi, że Praga i Jugosławia to niezupełnie to samo, Glover powiedział: "Ta Europa jest taka mała, można ją szybko przejechać motorem". Na to Djordje: "Właśnie, ja do Pragi zawsze jeżdżę na motorze":)
*
Tym optymistycznym akcentem i krótką lekcją o różnicach między perspektywą amerykańską i serbską zakańczam.
c.d. ględzenia nie będzie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz