wtorek, 10 listopada 2009

Padł mur, padł most, wyrósł mur...

Sarajewska synagoga, XVIw., fot.kaszenka







*
Proszę, oto od czego rocznice – wieczna inspiracja:); a ponieważ mnie się wszystko kojarzy… więc odświeżam „rewelacje” sprzed miesiąca kojarząc je z obchodzonymi właśnie w Europie rocznicami upadku Muru Berlińskiego i Nocy Kryształowej, oraz (tradycyjnie nie zauważonej w eu mediach) rocznicy zniszczenia Starego Mostu. A przecież to taka „piękna” pointa, nieprawdaż? Może zwłaszcza my w Polsce - wiecznie zniesmaczeni faktem, że to niemiecki Mur a nie polska Solidarność bardziej przebiły się do świadomości Europejczyków jako symbol przełomowych zmian na naszym maciupkim kontynencie, powinniśmy czasem zwrócić uwagę na to, że pewne narody przeszły je (i przechodzą nadal) wyjątkowo boleśnie, a i murów do zburzenia ci u nas w Europie ciągle dostatek…Tak więc od polskiego marudzenia przejdźmy do bh konkretów, rocznicowych jako się rzekło…

…bo oto dokładnie 9.11 minęło 16 lat od zburzenia Starego Mostu w Mostarze, i choć od lat pięciu mieszkańcy hercegowińskiej „piękności” mogą bez przeszkód przechodzić nad Neretwą przez nową przeprawę, miasto nigdy nie było podzielone bardziej niż dziś.
Ponad cztery lata czeka na wyrok w Hadze autor barbarzyńskiego „wybryku” z 1993r. – chorwacki generał Slobodan Praljak, który – wzorem innych haskich „niewinnych” - gra na nosie sądowi próbując uparcie dowieść, że nie HVO most zburzyło.
Z przekonaniem sądu pan Praljak będzie miał poważny problem, koronnym dowodem przeciw niemu są bowiem zdjęcia pokazujące jak chorwacki czołg wystrzeliwuje pociski w kierunku Mostu.
[zdjęcia video burzenia mostu sprytni internauci z pewnością odszukają na You Tube – Rušenje Starog Mosta]
Autor zdjęć Enes Delalić – świadek w procesie generała, inwalida wojenny przeżywszy szereg gróźb pod swoim adresem, nadal mieszka w Mostarze, choć ledwo wiąże koniec z końcem, podczas gdy gen. Praljak posiłkując się swoją „żołnierską” logiką cynicznie powtarza - „Stary Most był obiektem wojskowym, a obiekt wojskowy podczas wojny, bez względu na jego wartość historyczną i kulturową, ma prawo zostać zniszczony”.
*
Tymczsem to, co z pewnością należałoby zniszczyć, to mury wyrosłe w głowach ludzi, np. dzisiejszych mieszkańców Mostaru i innych tego typu miejsc, dla których choćby mieszane małżeństwa, z których przed wojną Mostar słynął, nie są już sprawą tak oczywistą jak kiedyś.
* * * * *
Ale, skojarzeń nie koniec. Smutna bo smutna, mijająca rocznica Nocy Kryształowej, oraz wiecznie aktualna bh sytuacja - na przemian burzenia i stawiania murów wszelakich, jest (wreszcie:) prestekstem, by wspomnieć słów parę o jednym z niekonstytutywnych bh narodów - bośniacko-hercegowińskich Żydach i jego przezacnym przedstawicielu – Jokobie Fincim, który od roku pełni jednocześnie obowiązki ambasadora BiH w Szwajcarii.
*
Przewodniczący Gminy Żydowskiej w BiH (Jevrejska Zajednica) pan Jakob Finci, Bośniak z dziada pradziada, jest z wykształcenia prawnikiem, a z powołania humanistą :). Przez lata wojny wspólnie z innymi organizacjami (Caritas, Merhamet itp.) organizował pomoc nie tylko dla członków gminy, ale i innych narodów-ofiar bośniackiego konfliktu.
Cieszący się szacunkiem bh opinii publicznej Finci postanowił dnia pewnego zakandydować na członka Prezydium BiH. I… ups! Natrafił na, że będę nudna –ścianę, zbudowaną z paragrafów bh konstytucji (znaną w kraju behara pod nazwą Aneks nr 4), która członkom innych niż B, Ch, S, narodów kandydować do władz państwowych zabrania.
Normalnie - gdzie trzech się bije, tam czwarty korzysta, niestety w tej sytuacji wypada tylko sprafrazować rzecz następująco – gdzie trzech się bije, tam czwarty wali głową w mur…
Tu zresztą tradycyjnie bh absurd bh absurdem bh absurd pogania:), bo przedziwnym jakimś sposobem, konstytucja - narzucona przez USA - największą demokrację świata, uniemożliwia korzystanie wszystkim obywatelom bh państwa z ich demokratycznych praw; w dodatku Finci jako ambasador, członek niewielkiej mniejszości narodowej (jednej z 17 w BiH) reprezentuje tę BiH i te jej konstytutywne narody, które na jego skargę rozkładając ręcę poradziły mu „iść z tym do Europy”, jako że niesprawiedliwość ta została Bośni narzucona z zewnątrz.
Warto nadmienić, że swoje zażalenie złożył Finci wspólnie z przedstawicielem bh Romów Dervo Sejdiciem; wcześniej podobny problem miał jeden z Boszniaków, który jako mieszkaniec RS także nie mógł zostać kandydatem do Prezydium BiH.
Cóż, pan Finci, skoro nie było mu dane skorzystać z praw prostego obywatela BiH (zamiast robić kolejną aferę w już i tak skonfliktowanym społeczeństwie) postanowił skorzystać z praw prostego obywatela Europy i „poszedł z tym do Strasburga”:).
„…w tym państwie wszyscy są pozbawieni praw, zależy od tego w jakiej [tego państwa] części mieszkają” – mówił Finci trzy miesiące temu dla „Hercegovackih novin”, które opublikowały z nim długaaaśny wywiad, w którym ambasador mówi nie tylko o swoim problemie z kandydowaniem, ale także (bez zbędnych emocji) o stosunkach z bh muzułmanami i ef.Cericiu, z którym wspólnie stworzył Radę Międzyreligijną BiH, ale także o bośniacko-hercegowińskiej społeczności żydowskiej która, jak zauważył – na szczęście jest zbyt mała, aby stanowić wystarczającą mniejszość:), a co dopiero większość, która byłaby w stanie realizować swoje interesy (czyt. dodawać ognia do bh kotła:)
Fakt faktem Żydów w BiH jest coraz mniej (pisałam już o tym trochę w poście z zeszłego roku, chyba..:). W samym Sarajewie pozostało oficjalnie ok. 700 członków gminy, poza tym niewielkie gminy żydowskie istnieją w Mostarze, Tuzli, Zenicy, Doboju, Banja Luce; wszystkie one razem z towarzystwem kulturalno-oświatowym „La Benevolencija” tworzą społeczność żydowską BiH.
W toku wojny ucierpiało 7 Żydów (Finci przypomina, że osoby te, cierpiały nie z racji przynależności do narodu żydowskiego, ale po prostu jak wszyscy inni mieszkańcy Sarajewa). Wg statystyk na pocz. lat 90-tych Sarajewo opuściło ok.1000 osób z 1200 Żydów stolicy. Dziwną te matematykę (bo – jak napisano wyżej- dziś jest ich ok.700) Jakob Finci tłumaczy tym, że w czasie działań wojennych znaleźli się ludzie, którzy dopiero wtedy zadeklarowali się jako Żydzi; skądinąd wiadomo, że gmina na listy pomocowe wciągała także nie –Żydów, pomagając im wydostać się z oblężonego Sarajewa, a z zaopatrzenia jakie docierało do gminy korzystali wszyscy mieszkańcy miasta.
W czasie wojny uległo zniszczeniu kilka wysokiej klasy starych, żydowskich obiektów, w tym stary cmentarz z 17w.; Finci mówi o kosztownej odnowie nekropolii tak: „(…) mamy moralny dylemat: w tym mieście wciąż są ludzie, którzy nie mają gdzie mieszkać albo pracować. W tej sytuacji, mamy wykładać na miejsca pracy czy na groby?”
Wspomina też o niknącej liczbie członków gminy, jej stopniowym starzeniu się i emigracji młodych („Jeśli liczba twoich lat zaczyna być większa od numeru twojego buta, to jest już poźno na nowy początek”:)).
Szeroko (i bez zbędnych emocji) wypowiada się też o restytucji mienia („Nacjonalizacja to jak zrobić jajecznicę z trzech jaj. Restytucja to jak zrobić trzy jaja z jajecznicy”:)), oraz dużo o swoim rodzinnym kraju, a z wielu mądrych refleksji pana Jakoba Finci na koniec wybieram jedną: „Jedna, z bardzo bliskich mi definicji mówi, że BiH jest państwem dwóch entitetów, trzech konstytutywnych narodów, czterech tradycyjnych wyznań i stu problemów. Nie ma takiego wysokiego przedstawiciela, ani takiego przywódcy religijnego, który ma czarodziejską różdżkę i naprawi wszystkie sto problemów. Ale, jeśli każdy posprząta swoje podwórko, jeśli każdy zrobi swoją część pracy, sytuacja ulegnie zmianie. Niestety, tutaj wszyscy wolą robić to, co do nich nie należy – duchowni zajmują się polityką, politycy religią.”
*
Grasias za uwagę, był to żydowski głos rozsądku w waszych domach:)